piątek, 27 maja 2016

Od Fleur - C.D Renee

 Gdy tylko Renee opuścił wtedy pomieszczenie, pomyślałam sobie, że to koniec. Już nigdy nie pomogę żadnemu niewolnikowi, za dużo we mnie empatii. Również korzystając z nieuwagi szlachcica, wyszłam z pokoju, zamykając za sobą drzwi z hukiem. Udałam się twardym krokiem do jadalni, gdzie usiadłam przy stole. Oparłam się ręką o blat i... i nic. Wsłuchiwałam się w denerwujące tykanie zegara wiszącego nad framugą drzwi. Nie zorientowałam się nawet, kiedy na przeciwko mnie stanęła siostra, Anne.
 – Powiedziałaś im. – uniosłam wzrok na kobietę, która wyglądała na bardzo rozbawioną.
 – Tak, o czym? – spojrzała na swoje ładnie wypielęgnowane paznokcie, po czym zatrzepotała rzęsami. Ach, te jej zachowania nigdy mi się nie znudzą. Za parę lat zacznie przypominać dziwkę i na tym się skończy jej królewskie pochodzenie.
 To dlatego czasem mi się zdaje, że mnie podmieniono.
 – Że ten niewolnik leży akurat w tamtej komnacie – syknęłam, nie ukrywając wyraźnego zdenerwowania.
 – Och, strasznie się do niego przywiązałaś... – ukazała szereg białych zębów, śmiejąc się wniebogłosy.
 – Jesteś okropna... I to nieprawda. Za to ty zawsze musisz się odgrywać, jeśli facet nie chce wskoczyć z tobą do łóżka? – warknęłam, odchodząc od stołu.
 – Ależ droga siostro, zatrzymaj się i weź ten kielich – wyciągnęła dłoń z naczyniem, w którym pływało czerwone wino.
 Bez namysłu spojrzałam w swoje odbicie odzwierciedlone w cieczy. Zabrałam kobiecie kielich, pijąc do dna.
 – Proszę, proszę – zaśmiała się pod nosem. – Tu masz całą butelkę. Baw się dobrze i schowaj to głęboko w swoim pokoju.
 Spojrzałam na nią kpiąco, nawet nie odpowiadając. Skierowałam się do swojego pokoju, uprzednio odświeżając się w gorącej kąpieli. Ubrana w piżamę, wskoczyłam na łóżko i położyłam butelkę obok niego. Już miałam pogrążyć się we śnie, gdy nagle zauważyłam niewolnika za oknem. Ale po co on wrócił? No już myślałam, że to ja jestem głupia. Chyba, że stał tu tylko dla własnych korzyści. Co, czyżby gorączka męczyła? Ha, za to ja czułam przepływ alkoholu we krwi, w końcu wzięłam cały kielich jednym łykiem. Wówczas stało się tak, że wybiegłam na zewnątrz, tuląc się do Renee. Był taki cieplutki. Nawet nie musiał nic mówić, po prostu sprawdziłam jego czoło (tak, nie byłam tak pijana, by o tym zapomnień). Zachwiałam się raz, czy dwa, po czym udało mi się bezpiecznie wprowadzić mężczyznę do środka.
 – Ja? Piiiijana? Phi... – poczułam, jak mój język się plącze. – Uhsiądźźź wyhodnie na usszku, a ja... szyniose... afteczkę – nie oglądając się za siebie, sięgnęłam do szuflady. Znalazłam potrzebne rzeczy, a wodę miałam zawsze przy sobie, na wypadek gdyby nagle zachciało mi się pić.
 Renee chyba nie za bardzo wiedział co powiedzieć, po prostu usiadł na łóżku, a ja po chwili zmusiłam go do leżenia.
 – Leszzz! Nee możeszzz szedzieć... – dotknęłam jego klatki piersiowej, układając go na łóżku. – Ja sie szyszkim sajmeee! – zamoczyłam szmatkę w zimnej wodzie, kładąc mu na czole.
 W taki sposób gorączka powinna szybko zejść.
 – Ile wypiłaś? – zapytał po chwili.
 – Shhh... tylko chielisszek – zaśmiałam się wesoło, wyjmując zza łoża pełną butelkę wybornego wina. – Hhhesz się napiszz?
 Mężczyzna natychmiast pokręcił głową. No co zrobisz, jego strata. Wzięłam wielki łyk i przyznam, że to było kompletnie niepodobne do mnie. Pierwszy alkohol... no trochę się roztańczyłam, podwajając dawki. Ni stąd ni zowąd położyłam butelkę między nogami mężczyzny, blisko krocza. To nie było zamierzone, po prostu tak z dupy sobie tam położyłam. Było to też zapewne spowodowane ilością alkoholu we krwi. Mój wewnętrzny rozsądek mówił "przestań!", ale moje ciało domagało się coraz więcej.
 – Gsziee ja te butelkhe połoszyłam? – zaczęłam się rozglądać, a gdy znalazłam ją między nogami Renee, natychmiast rzuciłam się w tamtą stronę. Szczerze mówiąc, nie zwróciłam na niego większej uwagi. Po prostu ułożyłam się wygodnie... oblizując językiem szyjkę od butelki z każdej strony. Cóż, z jego perspektywy musiało to wyglądać dosyć jednoznacznie.

< Renee? xD >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz