Jaki zaszczyt mnie dostąpił, nosz kurcze! Ten koleś powinien jeszcze przynajmniej z trzy razy dostać między nogi. Przynajmniej nauczył by się kultury i tego, że nie wbija się do pokoju księżniczki z samego rana bez żadnej wcześniejszej zapowiedzi, bo tak właśnie robił przez ostatnie dwa miesiące. Odrzuciłam drewniany miecz na bok i usiadłam sobie spokojnie obok. Odetchnęłam z ulgą, że w końcu robię jakieś większe postępy.
-Jaka biedna, zmęczona Rona. - zachichotał składając rączki na piersi i uśmiechając się zadziornie. Następnym razem to jemu głowa odleci. - I tak masz strasznie małą kondycję, musimy to poprawić. Ja będę jeździł konno, a ty będziesz biegać za...
-Cóż za niezwykłe spoufalanie się z księżniczką. - zanim dokończył swoje zdanie, usłyszałam inny subtelny, kobiecy głos. Czarnowłosa piękność, w kremowej sukience stała tuż za Rhaegar'em. Hihi, ale się musiał chłopak speszyć. Nie wypada tak mówić do mnie po imieniu w obecności mojego rodzeństwa, prawda? Brawo dla niego. I tak szybko się ogarnął i ukłonił. Nawet przeprosił, tylko nie wiem czy mnie czy ją. - Bez obaw. - pomachała rączką - Wcale ci się nie dziwię, że nie traktujesz jej jak kobiety godnej takiego statusu. - uśmiechnęła się złośliwie. - Chociaż ze mną... - zaczęła ponownie powolutku podchodząc do rycerza i bladą dłonią dotykając jego torsu -...mógłbyś się nieco bliżej poznać ze mną niż z nią.
Dlaczego on tak patrzył na nią jak w obrazek. Denerwowało mnie to, że wszyscy traktowali ją jakby była jakimś kamieniem szlachetnym, a ja to całkiem co innego. Byłam przecież taka jak ona tylko nie paradowałam w sukienkach, bo po prostu ich nie lubiłam. Oglądałam ten cały teatrzyk z boku w ogóle go nie komentując. Widziałam, że robi mi na złość, chociaż ona zawsze taka nie jest. Czasami jej odwala.
-Chętnie... ale nie teraz, może jak się ściemni. - odpowiedział szczerze rozbawiony rycerz. Co to miało być w ogóle? Dlaczego on zachowuje się jak pies na baby w obecności tak jakby swojej Pani. Luka po tych słowach zachichotała i nic już więcej nie mówiąc: wróciła do zamku. Spojrzałam na swojego rycerza tak, jakbym co najmniej chciała go zabić.
-Oho... jaka zdenerwowana. Co się tak pączusiu dene.. - zauważając to tylko jeszcze bardziej zaczął się śmiać. Podszedł i już miał zamiar zmierzwić moje włosy kiedy to wstałam na równe nogi i odepchnęłam jego rękę. Nic nawet nie powiedziałam, bo stwierdziłam, że szkoda na to czasu. Jednak myliłam się co do tego mężczyzny. Jest dokładnie taki sam jak reszta. Zamknęłam na moment oczy po czym wyminęłam go i wróciłam do zamku. Luka napomknęła mi też coś, że Ranmaru chce mnie widzieć w swoim biurze.
-Chciałeś mnie widzieć?- weszłam do jednej z większych komnat, gdzie pełno było półek z dokumentami i innymi ważnymi księgami
-Mhm. Jest sprawa w Revanie, ale Sasha jednoznacznie stwierdził, że ten problem nie jest na tyle poważny, żeby książę się nim zajmował, dlatego..
-Dlatego ja mogę tam jechać!? - nie dałam mu już dokończyć, bo pierwszy raz pozwolił mi gdzieś jechać samej, bez Sashy i bez niego.
-Daj mi skończyć. Popłyniecie na wyspę do starej opuszczonej kwatery Revanu. Ktoś podobno sie tam kręci.
-My?- zapytałam zniesmaczona tym, że już chciał kogoś ze mną wysłać.
-Ty i dwoje twoich rycerzy. - przeglądając jakieś papiery oparł się plecami o drewniany,ładnie wykończone biurko. Rhaegar stał przy drzwiach dokładnie tak samo jak i inny rycerz, którego zaszczyt miałam widzieć po raz pierwszy. Obejrzałam się za siebie dokładnie się im przyglądając.
-Myślę, że Sir Rhaegar o wiele bardziej przydałby się mojej siostrze. Poradzę sobie sama.
-Bez dyskusji, w dodatku ty również potrzebujesz dwóch rycerzy, jeden może sam nie dać rady, a ty nie jesteś jeszcze tak wykwalifikowana we władaniu mieczem. - mówiąc to nawet na mnie nie spojrzał, ale miałam wrażenie, że jest śmiertelnie poważny. No dobrze, niech więc tak będzie. Przytaknęłam mu tylko wychodząc z biura i przy okazji zabierając ze sobą tych dwóch.
-A więc jak brzmi twoje imię, Sir? - zapytałam powoli kierując się na zewnątrz.
-Yoshito Lucifer, Księżniczko. - odpowiadał tak szablonowo, że moje uszy aż więdły.
-Ustalmy już sobie na samym wstępie. Nie musisz traktować mnie oficjalnie. Mogę być twoją "koleżanką" z drużyny. Jestem Rona, ale to jest już ci chyba wiadome. To jest Rhaegar, liczę, że się dogadacie, chociaż wątpię, że dojdziesz do porozumienia z tym... - nie dokończyłam, bo z moich ust mogłyby wyjść jakieś niecenzuralne słowa. Od razu wychodząc na zewnątrz poleciłam, żeby przygotowali nam konie, prowiant i inne potrzebne rzeczy. Weszliśmy do stajni, by każde z nas doglądało tego jak przygotowuje się konia. Weszłam do boksu, w którym znajdował się jeden z trzech białych koni. Poklepałam go po szyi i już miałam zamiar wyjść kiedy to drzwi do boksu zatarasował mi oparty o drewniane ramy, rycerz.
-Każdego traktujesz jak przedmiot i wręczasz go komuś innemu, jak już ci nie jest potrzebny? - mruknął. Patrzył na mnie teraz tak jakoś inaczej. Być może zabolały go moje wcześniejsze słowa, jednak mi też nie było wesoło kiedy to stwierdził, że moja siostra jest o wiele bardziej kobieca. Lepsza partia na niego, to może być jej rycerzem.
-Skoro tak uważasz, to co ty tutaj jeszcze robisz. - westchnęłam cicho próbując przecisnąć się bokiem, jednak na próżno.
-Rona... - chciał mnie zatrzymać obejmując mnie tak ręką bym tylko nie mogła przejść dalej, jednak ja skutecznie napierałam dalej.
-Przecież chciałeś być wolny. Nie martw się dopilnuje tego by nie wciągnięto konsekwencji jeśli o to chodzi.
-Posłuchasz ty mnie?
-Nie. Gdybyś był rycerzem, który kieruje się dumą to nigdy nie zachowałbyś się tak na oczach swojej Pani. Wiesz... nawet jeśli tego nie widać to nadal jestem kobietą i ja również.. mam swoją godność. - po tych słowach zabrał rękę i pozwolił mi przejść - Za 10 minut wyruszamy, jeśli nie chcesz z nami jechać, nie musisz. - nawet nie obracając się rzuciłam jeszcze tylko kilka słów i ruszyłam w stronę wyjścia.
( Rhaegar? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz