Gdy tylko wjechaliśmy na dziedziniec zamku, chłopcy stajenni już na nas czekali, odebrali od nas zmęczone konie a ma sami mogliśmy znowu rozprostować nogi. Nie było nam dane jednak odetchnąć, ponieważ z pałacu zaraz wybiegła jakaś służąca… albo najpewniej niańka księżniczki.
- Księżniczko Rono! – jej ton wskazywał na to, że była zdenerwowana – Czy księżniczka nie zapomniała o swoich dzisiejszych obowiązkach? Jak ty wyglądasz…
Kiedy Rona dostawała burę, starałem się być poważny chociaż w głębi miałem ochotę wybuchnąć śmiechem. Kobieta zaciągnęła ją do zamku już po drodze krzycząc, że mają jej przygotować kąpiel. Ja sam udałem się za nimi, czekając aż ktoś pokaże mi moją tymczasową kwaterę. No gdzieś się przecież podziać muszę, a skoro mam ją uczyć, to muszę być wystarczająco blisko niej. Na wskazanie mi drogi nie musiałem długo czekać, zaraz jakaś drobna, śliczna służąca wskazała mi drogę. Przeprosiła mnie za to, że nie skończyła przygotowywać mojego pokoju więc jeszcze przez chwilę się w nim panoszyła. Szczerze to nie przeszkadzała mi jej obecność, mogłaby nawet zostań na noc… albo i dwie. Przez cały ten czas kiedy kończyła sprzątać, przyglądałem jej się z tym moim typowym uśmieszkiem. Kiedy miała już wyjść, ująłem jej dłoń i delikatnie ucałowałem wierzch uśmiechając się przy tym. Młoda dziewczyna zarumieniła się aż po koniuszku uszu nieco zawiedziona, kiedy kazałem jej już zmykać. Powoli… powolutku…
Kiedy tak sobie snułem marzenia na temat ciała dziewczyny, zbroja zaczęła mnie już powoli uwierać. No tak, trzeba ten złom wreszcie zdjąć z siebie. Kiedy zacząłem ją zdejmować, przeklinałem ten cholerny los, że nie posiadam giermka… w sumie Rona nazwała siebie moim giermkiem, mógłbym ją zawołać, żeby pomogła mi się rozebrać. Nieeee cóż za głupi i beznadziejny pomysł, nie musi wcale oglądać mojego ciała w pełnej okazałości. Uśmiechnąłem się na samą myśl zdejmując napierśnik. Kiedy zostałem już w prostym, lnianym odzieniu położyłem się do łóżka. Bez tego całego balastu czułem się wspaniale, jak nagi. Owinąłem się puchatą kołdrą zazdroszcząc im takich luksusów przez chwilę, nawet materac w łożu nie był wypchany słomą… idealnie.
~
Wstałem zanim słońce zdążyło jeszcze wzejść tak więc było ciemno, praktycznie środek nocy. A gdyby tak Ronie zrobić pobudkę? Kolejny rozdział naszego treningu? Ześlizgnąłem się z łóżka, nadal paradując w koszulce która opinała moje mięśnie, było pod nią idealnie widać każdy zakamarek mojego torsu, ze spodenkami było podobnie. Cicho jak mysz wykradłem się z pokoju, dwa dalej był pokój księżniczki [byłem blisko na wypadek gdyby coś się miało stać] tak więc nie miałem problemu z trafieniem do niego. Bez pukania tam również się zakradłem, zresztą pukanie nie miało sensu, ona i tak spała, jak cały pałac. Otworzyłem drzwi i delikatnie zamknąłem je za sobą. Podszedłem najciszej jak potrafiłem do jej łóżka, stałem tak chwilę patrząc jak śpi. Uśmiechnąłem się i dosyć mocno ją szturchnąłem, kiedy ujrzała mnie w ciemności, otworzyła już usta, żeby krzyknąć ale zasłoniłem jej je.
- Rona do cholery jasnej, bądź że cicho! To tylko ja… Wstawaj bo przegapisz trening – powiedziałem odsuwając się już od niej – Ubierz się w coś co nie będzie krępowało twoich ruchów, za pół godziny widzę Cię na dziedzińcu. Spóźnij się, to dostaniesz w rzyć kijem…
Po tych słowach udałem się już prosto na dziedziniec, siadając obok stajni gdzie konie jeszcze spały. Księżniczka przyszła całe dziesięć minut przed czasem, co mnie niezwykle ucieszyło.
- No.. – stanęła naprzeciwko mnie – To jaką to lekcje dzisiaj wymyśliłeś?
- Idź łapać koty, wszystkie w zamku… nawet te najdziksze, masz czas do zachodu słońca – uśmiechnąłem się ponieważ wiedziałem, że do wieczora dziewczyna będzie miała naprawdę sporo zadrapań od spłoszonych kotów.
< Ponad dwa miesiące później >
Dziewczyna z wrzaskiem uderzyła drewnianym mieczem w manekin ćwiczebny. Słoma posypała się z jego ‘’pleców’’ a drewniane patyki tworzące zbroję, zagruchotały. Pokręciłem głową, ciągle ta postawa.
- Rona – stanąłem za nią – nie wypinaj tego tyłka tak do tyłu – złapałem ją za biodra i posunąłem nimi delikatnie do przodu – tak lepiej. W dodatku nie machaj nim na oślep, skup się na swoim celu.
- Dobrze – wysapała.
Uśmiechnąłem się i odszedłem do tyłu nadal obserwując jak wyżywa się na biednym manekinie.
- Jak jej idzie? – usłyszałem czyjś głos za sobą.
Odwróciłem się zdziwiony i kiedy zobaczyłem za sobą księcia, przyklęknąłem na jedno kolano spuszczają głowę.
- Panie – powiedziałem i po chwili wstałem – Robi postępy, ale nadal nie jest tak silna jak powinna. Dlatego sądzę, że nie jesteśmy nawet jeszcze w połowie drogi do wyciągnięcia jej możliwości.
- Ale nie jest źle, prawda? Proszę Cię, żebyś informował mnie o jej postępach na bieżąco.
Przytaknąłem a wtedy książę odszedł gdzieś ze służbą. Wróciłem do przyglądania się poczynań dziewczyny. W pewnym momencie uderzyła w drewnianą szyję manekina z taką siłą, że głowa odleciała na jakieś dwa metry do góry i upadając roztrzaskała się na kawałki. Dziewczyna upuściła miecz cała dysząc.
- Rona! – zawołałem ją – Myślę… że od jutra będziesz mogła już ćwiczyć z prawdziwym mieczem.
(Rona?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz