Te jego obietnice były naprawdę zabawne. Wiedziałam, że każdy rycerz tak traktuje swój honor i dumę, ale czy to serio jest takie potrzebne? Przecież w niektórych sytuacjach mogliby schować dumę w kieszeń, nie dość, że lepiej by na tym wyszli, to jeszcze nikt by nie ucierpiał, a tak? Nie no dobra skoro tak woli.
-Będziesz miał okazję na pewno, więc nie ma co się łudzić, że takowej nie będzie. - glebnęłam się do tyłu na trawę po wcześniejszym przejściu do pozycji siedzącej. - Każdy rycerz kieruje się taką dziwną dumą?
-Nie wiem co masz na myśli, ale... chwila! Czy ty uważasz, ze kierowanie się dumą jest "głupie"?! Żadna kobieta nie rozumie, ale mężczyzna bez dumy..
-Mężczyzna, który nie potrafi się w życiu kierować niczym innym jest beznadziejnym rycerzem. - tym razem byłam śmiertelnie poważna, jak chyba jeszcze ani razu przy nim. Miałam własne przekonania choć rycerzem nie byłam, a mogłam się założyć, że zaraz wyjedzie mi z tekstem: "Kobiety nie rozumieją takich rzeczy". Żeby się nie zdziwił.
-Masz dopiero 16 lat, a takie poważne wnioski wyciągasz? -mruknął siadając teraz obok mnie i wpatrując się w moją twarzyczkę jak w obrazek. - Czuje się obrażony...
-Spoko. Ja też się mogę czuć obrażona, że traktujesz mnie jak swojego giermka...
-Ucznia!
-Nie znasz się. - z racji tego, że ja leżałam a on siedział, to nie widział tego co dzieje się za jego plecami. Wzięłam do ręki drewniany mieczyk i delikatnie pacnęłam go w łeb. - Hihi... 1:0 dla mnie.
- Myślisz, że zginę, jeśli coś ci się stanie? - zapytał, po czym bardzo szybko przeturlał się i właściwie już wisiał nade mną. Moje rączki przykuł bez żadnego większego wysiłku do miękkiego podłoża. - Co ja teraz mogę z tobą zrobić.. - schylił się nieco,przez co nasze twarze były niebezpiecznie blisko, na tyle, ze jego białe włosy gilgotały mnie w nos. O nie, Synek! Tak się nie będziemy bawić! Najpierw udałam nieco przerażoną, ale zaraz po tym uśmiechnęłam się zadziornie i podniosłam gwałtownie jedna nogę do góry. Bingo! Jaki z tego morał? Mógł najpierw obezwładnić moje nogi, a dopiero potem ręce. Dostał tak prościutko w krocze, że aż się zgiął i upadł na plecy obok mnie. Hihi, jego mina bezcenna. Szybciutko się pozbierałam i to tym razem ja zawisłam nad nim, o tyle tylko, ze ja usiadłam mu na biodrach, żeby czasem nie przyszedł mu do głowy, żaden inny patent obezwładniający mnie. Wyciągnęłam mały sztylecik z buta i przyłożyłam mu ostrze do gardła. Odchylił główkę jeszcze bardziej do tyłu niż miał i zerknął na mnie tymi fioletowymi paczałkami.
-Sir Rhaegar chyba trochę za bardzo przecenia moje możliwości.- Zachichotałam opierając się rączkami o jego tors
-Gdybym chciał to leżałabyś już tutaj... bez ubrań... - zaśmiał się ostatnie słowa wypowiadając szeptem. Akurat! Zwłaszcza teraz kiedy jego najdelikatniejsza część ciała stara się poskładać do kupy po solidnym kopniaku. Parsknęłam tylko śmiechem po czym wstałam i skierowałam się w stronę konia.
-Zostajesz?
( Rhaegar?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz