poniedziałek, 23 maja 2016

Koniarz

Pełne Zdjęcie: X
AUTOR: Nieznany
LOGIN: Usagi-chan
ADRES E-MAIL: Carrothug@gmail.com
♦♦♦
GŁOS: x
IMIĘ & NAZWISKO: Tornado Umi
STANOWISKO: Koniarz
TYTUŁ: -
PSEUDONIM: Dolly
WIEK: 19 lata
PŁEĆ: Kobieta
ORIENTACJA: Heteroseksualizm 
W ZWIĄZKU Z: -
SYMPATIA: -
KREWNI:
  • Młodszy o rok brat imieniem Lionel. Pomagał jej niegdyś w pracy, ale po ukończeniu osiemnastki wyjechał i ślad po nim zaginął.
  • Matka Loren. Jest kobietą w podeszłym wieku, ale mimo wszystko stara się pomagać córce w obowiązkach domowych, chodź dziewczyna tego nie potrzebuje
  • Ojciec (r.i.p) za życia on był koniarzem, o nim informacje są bardzo ograniczone ponieważ Tornado nie lubi o nim rozmawiać.
♦♦♦
CHARAKTER: Dziewczyna jest szczera i samodzielna. Swój zawód traktuje z jak największą powagą, a konie jak członków rodziny. Nie lubi rozmawiać o swoim ojcu ale mimo wszystko strasznie dużo gada. Nawet do koni. Zawsze gdy ma trochę wolnego czasu po pracy wychodzi na najbliższy rynek by spotkać się ze znajomymi albo ich poznać. Nie na widzi gdy ktoś rozkazuje jej krzykiem. Jej zdaniem jest to po prostu bez sensu. Mimo wielu cech Tornado może być też nieznośną jedzą albo dokuczliwym bachorem. A to tylko przez to, że wszystko jej się szybko nudzi, wyłączając opiekę nad końmi.
APARYCJA: Tornado jest dość dobrze zbudowaną dziewiętnastoletnią dziewczyną o blond włosach sięgających jej do pleców i niebieskich oczach. Jej skóra jest blada ale nie śnieżnobiała, jest po prostu blada. Jak na swoją rodzinę jest wysoka ( 165 cm). Rzadko co się zdarza by miała związane włosy ale jesli juz to jest najczęściej opadający na kark kucyk związany starym rzemykiem. Jest zawsze ubrana w stare ubrania męskie ( koszula spodnie) ale leżą na niej wręcz doskonale i nie wygląda to jakos bardzo niechlujne.
MIEJSCE ZAMIESZKANIA: Mantai
POCHODZENIE: Niewielka wieś w najdalszym zakątku Mantai.
HOBBY: Konna jazda, włóczenie się.
♦♦♦
DODATKOWE INFORMACJE

  • Tornado jest uczulona na koty i na wszelkie ptactwo. Przy nich zaczyna sie dusić lub kochać

Od Yoshito - C.D Rhaegar

 Podczas wspólnego wyjścia z Rhaegar'em nie piłem zbyt dużo, bo pomyślałem, że trzeźwość może mi się przydać. I nie myliłem się. Gdy mój towarzysz postanowił wyjść, zapłaciłem za kufle piwa i sam po jakimś czasie opuściłem miejsce. Kręte korytarze zamku powoli prowadziły mnie ku wyjściu, aż... aż usłyszałem dziwnych, głuchych dźwięków wędrujących po ścianach. Przypominały trochę kobiece krzyki albo jęki... Chwilowo się zarumieniłem myśląc nad tym, czy może ktoś próbuję zaludnić królestwo. Niestety, by trafić do wyjścia, musiałem jeszcze ominąć owe drzwi, z których dochodziły różne dźwięki. Będąc bliżej ich, utwierdzałem się powoli w przekonaniu, że to nie jest przypadkowa kobieta. Moje nogi zatrzymały się pod drewnianymi wrotami, a uszy dobrowolnie przysunęły się do nich, wrednie nasłuchując. I nagle usłyszałem imię „Rona”. Natychmiast skojarzyłem fakty: to księżniczka krzyczy i próbuje się wyrwać od prawdopodobnie pijanego Rhaegar'a, bo gdzie indziej mógł udać się rycerz? Po pijaku go nie znałem, ale każdy ma głupie pomysły. Podkreślam, każdy.
 Gdy głos Rony robił się coraz wyższy, rozważałem, czy wejść do środka. Miałem spore wątpliwości, bo wchodząc mógłbym przerwać im coś... ważnego. I oczywiście nie miałem serca. Stałem koło tych drzwi sporo czasu, aż postanowiłem wejść. Ku moim oczom ukazał się widok młodej pary „Kochanków” leżących obok siebie na łóżku. Jednak Rona nie wyglądała na jakąś zbyt bardzo zainteresowaną. Co innego Rhaegar, który w obecnym stanie niemal ślinił się za księżniczką. Otworzyłem oczy szeroko, łapiąc za klamkę. Przez chwilę zamarłem i nie wiedziałem co robić... Decyzję ułatwił mi przerażony wzrok Rony. Nie mogłem dłużej czekać, podszedłem spokojnie do łózka i pociągnąłem rycerza za koszulkę, odciągając go. Starałem się być bardzo ostrożny i swobodny, by czasami nie dostać zamaszystego ciosu w twarz. Mężczyzna, o dziwo przystawał na moje poczynania i nie wyrażał sprzeciwu.
 – No, już, już... – poklepałem go po ramieniu i po wyjściu z łóżka rycerz był w stanie sam ustać.
 Nim się zorientowałem, księżniczki nie było już przed moimi oczami. Bowiem wtuliła się w moją klatkę piersiową. Jej łzy delikatnie moczyły moją jedwabną, jasną koszulę. Strach i smutek wymalowany na jej twarzy, zakuł mnie w serce. Nie zważając na okoliczności, objąłem dziewczynę jedną ręką i spokojnie opuściłem powieki. Dałem jej się po prostu wypłakać... a jednocześnie spojrzałem na rozkojarzonego Rhaegar'a. Uśmiechnąłem się po nosem. Dlaczego miałbym być na niego zły? Owszem, powinienem w tym momencie, ale no... Mężczyzna po wojowaniu mieczem ma prawo do zalania się. Druga kwestia to to, jak później się będzie zachowywał.
 Gdy płacz Rony przekształcił się w ciche pociąganie nosem i szlochanie, dałem jej znać, by wyszła na korytarz. Ja w tym czasie podszedłem do Rhaegar'a, który był taki wesoły i błogi, że trudno było mi go opieprzyć.
 – Połóż się – powiedziałem, nieco rozbawiony.
 Pchnąłem go lekko, a kiedy poleciał na łóżko, nie chciało mu się podnieść.
 – Narka, Yoshito – wymamrotał, trzymając twarz w poduszce. Najwidoczniej był taki zmęczony, że od razu postanowił pójść spać.
 Wychodząc, szeptem rzuciłem jeszcze tylko jedno zdanie:
 – Nie zapomnij, pokojówki i służące przychodzą rano.
 Z uśmiechem spojrzałem na Ronę, która jednak nie podzielała mojego zdania. Wobec tego, iż Rhaegar zajął jej komnatę, musiałem zaprowadzić ją do jakiejś pustej. Niestety, nie mieszkałem w zamku, dlatego tak to musiało wyglądać. Znaleźliśmy niezamieszkałe pomieszczenie. Poprosiłem dziewczynę, by usiadła na łóżku i spróbowała wziąć głęboki oddech. Naturalnie, usiadłem blisko niej. Widząc jej roztrzęsienie, chwyciłem delikatnie, aczkolwiek stanowczo jej dłonie złożone w błagalną modlitwę. Były bardzo ciepłe i takie... miłe, gładkie. Uśmiechnąłem się pod nosem.
 – Weź głęboki oddech – rozkazałem dziewczynie spokojnym tonem, jednak na niewiele się to zdało.
 Dopiero, gdy uniosłem do góry jej podbródek, zmuszając tym samym, by spojrzała w moje oczy, uspokoiła się.
 – Co się stało? – zapytałem.
 – Rhaegar... – rozumiałem to, że ciężko było jej się wypowiedzieć. A może ją zgwałcił, to dlatego? Nie... Nie byłby do tego zdolny.
 Wciąż nie mogła się wysłowić i trwało to przez dłuższy moment. Była także zdenerwowana, mogłem łatwo to wywnioskować przez to, że częściej mrugała tymi swoimi zaczerwienionymi oczyma oraz mocno zaciskała mięśnie. Na przykład uda. No już pominąć to, jak się do mnie tuliła. Nie zmierzałem jej pozbawiać mojego uścisku.

< Rona? >

Służba Królewska

Pełne Zdjęcie: X
AUTOR: CrispySketch
LOGIN: Akayuki
ADRES E-MAIL: kazuyoshi.akaji@gmail.com
♦♦♦
GŁOS: x
IMIĘ & NAZWISKO: Saer (czyt. Seir) Bekeri
STANOWISKO: Służba królewska
TYTUŁ: Królewski Piekarz
PSEUDONIM: -
WIEK: 17 lata
PŁEĆ: Mężczyzna
ORIENTACJA: Heteroseksualizm 
W ZWIĄZKU Z: nikim
SYMPATIA: na razie brak 
KREWNI:
  • Aymon Bekeri - ojciec Saera, ma 45 lat. Jest właścicielem znanej w niemal całym Królestwie Clarines piekarni, aczkolwiek nie należy do szlachty. To on kiedyś przekazał swojemu synowi całą swą wiedzę na temat wyrabiania najlepszych wypieków. Bardziej lubi swojego starszego syna. Jednym z powodów jest to, że znalazł sobie porządną żonę.
  • Harel Bekeri - starszy brat, ma około 20 lat. Pomaga ojcu dbać o interes, aczkolwiek mieszka we własnym domu z żoną. Jest bardziej kochany od Saera, dzięki czemu ojciec lepiej go traktuje.
  • Ellen Bekeri - żona Harela, nie przepada za Saerem, stara się jednak tego nie okazywać. Nie dostrzega niemal nic prócz swojego męża. Należy do jednej z bogatszych rodzin.
♦♦♦
CHARAKTER: Już na pierwszym spotkaniu można dostrzec, że twarz Saera jest ponura i wyraża lekkie znudzenie. Pozory mogą mylić, lecz nie w tym przypadku. Chłopak robi wrażenie, jakby życie mu nie pasowało. Wiele rzeczy go irytuje, często narzeka, szybko się denerwuje. W dodatku nie przepada za rodziną królewską, ba, widocznie nie lubi jej. Wkurzony nawet królowi może powiedzieć, co o nim sądzi, jednak stara się przed tym powstrzymywać. Dziwne jest teraz to, że pracuje na zamku, ale nie miał wyboru. Dość jednak o rodzinie królewskiej. Saer nieczęsto pomaga innym (chociaż zależy to od tego, jakie z kim ma relacje), przez co niektórzy mają go za nieczułego. Wobec nieznajomych i osób, których nie lubi jest oschły. Często powie coś niemiłego. Mało tego, jest szczery do bólu. Bez większych przeszkód powie drugiej osobie, co sądzi o jej ubiorze, fryzurze, a nawet sposobie chodzenia czy śmiania się. Saer nie ma poczucia humoru, aczkolwiek nie oznacza to, że nie potrafi się śmiać. Jeśli ktoś zrobi coś niemądrego i się upokorzy, to ciężko mu zachować spokój. Szkoda tylko, że natura nie dała mu umiejętności śmiania się z siebie. Część charakteru do tego momentu niezbyt zachęca do poznania chłopaka, ale końcówka powinna nieco odpędzić ciemne chmury i przepuścić światło słoneczne. Po bliższym poznaniu od razu się zauważa, że Saer staje się pogodniejszy. Twarz nabiera łagodniejszy wyraz i częściej na niej gości uśmiech (i to nie ten złowieszczy). Prócz tego nie jest już taki skryty, chętniej mówi o sobie, nie znaczy to jednak, że zaraz wyjawi wszystkie sekrety. Może zostają u niego szczerość do bólu i teksty denerwujące innych, ale mimo wszystko może się okazać dobrym towarzyszem, czy tam kumplem, a nawet przyjacielem.
APARYCJA: Saer to chłopak szczupły i w miarę umięśniony, aczkolwiek wzrostem się nie może pochwalić, bowiem mierzy zaledwie 160 cm (ok. 5 stóp). Jeśliby się tak mocno zastanowić, to nie jest na tyle przystojny, aby się za nim uganiały pannice, ale do brzydkich to tym bardziej nie należy. Jego włosy są koloru jasnobrązowego. Lewa część czoła jest przysłonięta grzywką. Ogólnie można powiedzieć, że włosy po części żyją własnych życiem. Jedne sterczą do góry, inne w bok, a jeszcze inne wolą się nie przemęczać i spokojnie opadają w dół. Oczy Saera są niebieskie, a dokładniej cyjanowe podchodzące pod seledynowe. Taki kolor nie jest zbyt często widywany. Jeśli ktoś się przez dłuższy będzie się przyglądał oczom chłopaka, zauważy, że są takie... bez wyrazu; zawsze chłodne. No, czasami można dostrzec w nich jakiś błysk gniewu bądź zaciekawienia, ale trzeba mieć naprawdę dobry wzrok. Cerę ma jasną, nieopaloną, zresztą, żeby się opalić musiałby przesiedzieć na pełnym słońcu co najmniej pół dnia. Co do ubrań - nie są one zbytnio ekstrawaganckie. Na co dzień nosi zwykłą białą koszulę z szerokimi rękawami, których końce są związane, a na niej skórzaną kamizelkę. Do tego szerokie spodnie z brązowego materiału, a także sznurowane buty sięgające prawie do kolan... a raczej but, ponieważ lewa noga od połowy łydki to metalowa proteza. Do pasa od spodni ma przypięte dwie pochwy ze sztyletami, tak na wszelki wypadek. Może jego ubiór nie przypomina piekarza, jednak on tak lubi chodzić i nikt tego nie zmieni.
MIEJSCE ZAMIESZKANIA: Clarines
POCHODZENIE: Clarines
HOBBY: Saer uwielbia pieczenie, wręcz je wielbi. Bez niego świat staje się dla chłopaka szary. Jest to jedna z niewielu rzeczy, jakie lubi. Drugą najważniejszą jest zwiedzanie najprzeróżniejszych zakątków świata. Gdyby pieczenie się nie narodziło, to Saer na sto procent byłby podróżnikiem. Prócz tego interesuje się jeździectwem, opanował je niemal do perfekcji.
♦♦♦
DODATKOWE INFORMACJE

  • Jest świetnym piekarzem, mało kto może dorównać jego umiejętnościom,
  • Nie najgorzej walczy wręcz, a jeszcze lepiej dzierży różne sztylety i noże,
  • Nie lubi wołowiny, pietruszki i wina (aczkolwiek jeśli zajdzie taka potrzeba, to wypije),
  • Nie lubi chodzić w eleganckich ubraniach, jest to dla niego niekomfortowe. W związku z tym nie przepada za bankietami (jedzenie się nie liczy),
  • Czasami bywa niezdarny, powtarzam czasami.