niedziela, 22 maja 2016

Od Rhaegar'a - C.D Rony

Nawet nie wiem kiedy wyszedłem z karczmy. Darłem się i piłem przez jakieś dwie godziny, wesoło rozmawiając z Yoshitem. Jednak w pewnym momencie miałem już dosyć, rycerz nie wypił nawet w połowie takiej ilości alkoholu co ja. Najwyraźniej odłączyłem się od niego i wpadłem na fantastyczny pomysł zajrzenia do Rony. Za długo śpi, trzeba ją już obudzić. Wesoło wszedłem do jej pokoju, wręcz rzucając się na biedną księżniczkę. Coś tam do mnie mówiła,jednak nie za bardzo rozumiałem o czym ona tam pierdzieli. Machnąłem na to wszystko ręką i zacząłem lizać ją po szyi. Tak jak mówię, po walce najlepsza jest kobieta a ostatnio przemęczyłem się za cały rok. Mruknąłem wprost do ucha dziewczyny, wplatając rękę w jej gęste, białe włosy. Księżniczka starała się mnie odciągnąć, jednak nie miała takiej ilości siły co ja, mogła się męczyć i męczyć ale i tak mnie nie odepchnie. W końcu zaśmiałem się cicho i przygryzłem jej ucho dziko chichocząc. Prawą dłonią zjechałem w dół, po talii dziewczyny dochodząc do jej biodra. Zacząłem ją głaskać coraz bardziej napierając na nią nogą którą wsadziłem pomiędzy jej młode uda. Dziewczyna cicho pisnęła, jednak raczej nie ze strachu była to przyjemność której ona sama jeszcze nie rozumiała, ponieważ nie znała tego uczucia. Przez chwilę przestałem się z nią drażnić, wpatrując się w jej ciemne oczy. Moja powaga trwała jednak parę sekund, ponieważ po tak krótkim czasie parsknąłem śmiechem. Teraz odepchnąłem ją od ściany i zacząłem przemieszczać się w kierunku łóżka. Pchnąłem na nie dziewczynę, która teraz już lekko zarumieniona wpatrywała się w to, jak zdejmuję swoją koszulkę. Rzuciłem nią za łóżko, pochylając się nad Roną. Górowanie nad słodka księżniczka niesamowicie mnie podniecało i nakręcało do dalszych poczynań.
- To co? Zrobimy teraz małego księcia? - pocałowałem ją w policzek, ach te jej usta... Tak korciły...piersi...
- Co? Księcia? - zarówno jej głos jak i wyraz twarzy wskazywał na to, że jest przerażona.
- Żartowałem tylko.
Po tych słowach położyłem się obok niej, przyciągając ją do siebie. Starała się jakoś wyrwać, ale na nic jej się to zdało.
- Lubię takie dziewice jak Ty... Ale Rona... Kurwa. Zostaw ty tę cnotę dla jakiegoś księdza. Księdza? - zamyśliłem się - Ach tak! Księcia! I urodzisz mu piękne, grubiutkie dzieciaczki... Dobranoc!
Wtuliłem nosek w jej kark, upajając się jej cudownym zapachem.

(Krótkie ale no... Miałam skończyć w nocy XD)

Od Yume - Do Ranmaru

Uwielbiałam patrzeć na niego. Sam fakt, że mogłam ujrzeć chociaż błysk jego srebrzystych włosów całkowicie mi wystarczał. To, że sprzątając jego komnatę mogłam poczuć jego zapach. Dotknąć pościeli i ubrań, których i on dotykał. Kryć się po kątach by tylko móc go ujrzeć. Wszystko zaczęło się z niejasnego wspomnienia, które czasem spędzało mi sen z powiek. Tonęłam. Lodowata woda skutecznie odbierała mi całe ciepło. Zalewała nos i utykała w płucach. Wirowała nad moją głową, zamazując obraz przed oczami. Nagle znów zafalowała. Potem się uspokoiła. Uderzała we mnie kiedy ktoś próbował mnie wyrwać z jej lodowatych szponów. To był mój książę. Pamiętam jego srebrne włosy i oczy kiedy próbował wyciągnąć mnie na powierzchnię. Później nic. Kiedy próbowałam pytać ojca o srebrnowłosego chłopca on odpowiadał, że nic o nim nie wie. Potem wypadł mi z głowy. Kiedy ciotka Sarah przyjechała do mojego ojca na wieś podjęła za mnie decyzję, która zmieniła moje życie.
-A co z łukiem? - spytałam ojca.
-Ona strzela z łuku?!-spytała przerażona ciotka. - Trevorze przecież ty robisz z niej chłopaka!. Zabieram ją natychmiast! Nie może się wychowywać bez matki! Tym bardziej w tej grobowej atmosferze!
Nie słuchała protestów mojego ojca. Zabrała mnie ze sobą do dalekiego Clarines. Umieściła wśród służby tamtejszej Rodziny Królewskiej. I wtedy ujrzałam go po raz drugi. W czasie uczty jak miałam podawać jedzenie. Taca wyślizgnęła się mi z rąk. Brzdęk srebrnej tacy rozniósł się po całej sali. Wszyscy przyglądali się mi z rozbawieniem, ale nie on. Jego jedynego to nie bawiło. Nawet jego rodzeństwo pękało ze śmiechu. Policzki momentalnie pokrył mi palący rumieniec. Zgięłam się w ukłonie po czym szybko odbiegłam. Ciotka była zła. Bardzo zła. Sprała mnie za to. Do późna potem musiałam myć naczynia mimo, że na dworze było zimno i woda była lodowata. Potem przydzieliła mnie do pomocy kuchennej jednak i tam się nie sprawdziłam. W końcu stałam się pokojówką w komnatach królewskich. Wtedy mogłam więcej przyglądać się księciu. Więc nie przejmowałam się wrednymi docinkami ze strony zazdrosnych pokojówek. Nawet wtedy nie wiedziałam, że sprzątanie pokoi Rodziny Królewskiej jest aż tak pożądanym zajęciem. Robiły wszystko by uprzykrzyć mi życie. Kiedy była moja kolej by posprzątać dormitorium robiły jeden ogromny bałagan, że sprzątanie tego zajmowało mi kilka godzin i ledwo wyrabiałam się do pracy. Tak minęło mi kilka lat.
-Yume wstawaj! Na litość boską obudź się bo zaraz znów się spóźnisz- piskliwy głos ciotki Sarah obudził mnie zanim jeszcze słońce wzeszło.
-Już wstaję ciociu- mruknęłam.
-No ja myślę-powiedziała i wyszła.
-No masz czemu ta twoja ciotka robi taki hałas?-spytała sennie Siren.
Wzruszyłam ramionami. Wstałam. Ubrałam uniform pokojówki. Włosy związałam w warkocz. Było chłodno. Chociaż czego spodziewać się po piątej rano. Pościeliłam łóżko. Przełknęłam resztki zimnego kurczaka z wczorajszej kolacji popiłam to wszystko mlekiem i poszłam na dwór po drewno na opał. Mimo, że wiosna zbliżała się wielkimi krokami to wciąż było chłodno. Wracając z całym naręczem drewna poślizgnęłam się na omszałych schodkach i drewno rozsypało się wokół mnie. Zaklęłam szpetnie, za co pewnie ciotka wysłałaby mnie do czyszczenia przypalonych garów i pozbierałam drewno na podpałkę. Ruszyłam przejściem dla służby w kierunku pokoju Księcia Ranmaru. Niczym cień przemknęłam obok jego łóżka, żeby go nie obudzić. Uśmiechnęłam się kiedy książę słodko poruszył się pod pościelą. Szybko zabrałam się za napalenie w kominku. Wiedziałam, że jeśli się nie pośpieszę ciotka znów mnie zbije. Kiedy już rozpaliłam w kominku księcia, podrzucając tyle, aby wciąż paliło się kiedy książę wstanie. Następnie zabrałam się za kominki jego rodzeństwa. Potem ruszyłam do kuchni. Czekał na mnie cały stos naczyń do umycia. Szybko ruszyłam po wodę do studni. Zajrzałam do środka by wyciągnąć wiadro. Przebiegł mnie dreszcz. Oddychałam głęboko próbując się uspokoić. Wyciągnęłam lodowatą wodę. Zaniosłam ją do kuchni i szybko uporałam się z umyciem naczyń mimo, że czasem moje dłonie przeszywały igiełki zimna. Następnie napaliłam w piecu. Potem potężnym kopniakiem zostałam wywalona z kuchni. Miałam co najmniej dwie i pół godziny zanim będę musiała iść i uszykować Rodzinie Królewskiej ubrania, a następnie z godzinę zanim wstaną i będę mogła zmienić pościel. Potem zrobić pranie. “Zapowiada się bardzo pracowity dzień”pomyślałam wciągając buty. Już zrobiło się wystarczająco jasno, abym mogła pójść i poćwiczyć. Wyszłam bocznym wyjściem i biegiem zniknęłam w lesie. Wypuszczałam strzałę za strzałą. Wszystkie trafiały bezbłędnie do celu. Trening przychodził mi z łatwością. Szybko więc minął mi czas. Musiałam wracać. Znów ubrałam uniform pokojówki. Szybko wykonałam swoje zadanie i poszłam pomóc przy przygotowywaniu śniadania. Kiedy Rodzina Królewska zasiadła do śniadania ja musiałam iść i doprowadzić ich komnaty do porządku zanim oni skończą jeść. Szybko przebyłam drogę do komnat. Równie szybko i wprawie uporałam się ze zmianą pościeli i sprzątaniem. Właśnie zamknęłam drzwi dla służby kiedy ktoś wszedł do komnat. Zdążyłam na czas. Potem ciotka wciąż wymyślała dla mnie różne ciężkie zadania. Cały dzień minął mi bardzo szybko i zanim się obejrzałam musiałam zanieść podwieczorek Rodzinie Królewskiej. Najpierw zaniosłam go II Księciu i Księżniczce. Nie mogłam znaleźć I Księżniczki. Zapukałam do drzwi pokoju I Księcia i weszłam do środka. Zastałam tam I Księcia i Księżniczkę. Rozmawiali. Książę był bez koszuli. Kiedy weszłam oboje spojrzeli w moim kierunku. Przerwali swoją rozmowę. Moje policzki pokrył ognisty rumieniec. Zgięłam się w ukłonie.
-Wybacz mi panie!-pisnęłam kłaniając się.
Czułam jak moje policzki płoną żywym ogniem. Było mi tak bardzo wstyd.

<Ranmaru? >

Od Mai - C.D Sashy

Rozejrzałam się po pokoju próbując wpaść na pomysł jak możemy przedostać się do innej komnaty. Mój wzrok powędrował w kierunku okna. To może być naprawdę dobry pomysł.
- Okno - wskazałam owy obiekt - Można przejść wkoło budynku, a nawet wzwyż i na dół. Ma dużo ozdób po których można przejść - wytłumaczyłam. Podeszliśmy do okna i spojrzeliśmy w dół oraz na boki - Powinniśmy dać radę. Znasz dobrze pałac? - zapytałam
- Znam - odparł i wyszedł. Gdy stał już na jednym z ozdobników wyszłam i ja. Powoli lecz ostrożnie ruszyliśmy w kierunku jakiejś komnaty nie wiedziałam dokładnie jakiej. Książę mnie prowadził.
- Tak właściwie jak się nazywasz? Słyszałam, że jest dwóch książąt.. Ranmaru i Sasha - zapytałam go. Od niedawna przebywałam w królestwie ale jeszcze niezbyt orientowałam się w szczegółach dotyczących rodziny królewskiej.
- Sasha - odparł krótko - A ty?
- Mai - odpowiedziałam. Dalszą drogę przebyliśmy w milczeniu. Dotarcie do komnaty normalnie zajęłoby nam nie więcej niż 3 minuty ale ta droga sposobem, który wybraliśmy zajęła nam nieco ponad pół godziny. Gdy już dotarliśmy uświadomiłam sobie coś - Zapomniałam łuku - oznajmiłam.
- Świetnie - powiedział pod nosem. Najwidoczniej nie był tym zachwycony. Dodatkowo strzelił faceplama - Jutro po niego przyjdziesz tą samą drogą. Dziś już nie będziemy się wracać - zadecydował.
- Na pewno tu nikt nie wejdzie? - zapytałam. Nie chciałam żeby cokolwiek złego mnie przez to spotkało.
- Nikt tej komnaty od dawna nie używa.
- Aha. - Książę podszedł do okna aby wrócić do swojego pokoju. Podeszłam wraz z nim aby po tym jak wyjdzie zamknąć okno. Gdy książę wyszedł powiedziałam mu - Dziękuję - uśmiechnęłam się delikatnie. Chłopak chciał już ruszyć aż nagle występ na jakim stał ukruszył się i prawie poleciał w dół. Momentalnie złapałam go za ramię, a sam również chwycił się parapetu. Pomogłam mu również stanąć na ozdobniku obok.
- Dzięki -rzucił szybko i ruszył do swojej komnaty. Zamknęłam za nim okno i położyłam się na łożu. Tyle się dzisiejszego dnia wydarzyło. Nie spodziewałam się, że spotkam księcia, a tym bardziej, że będę spała w pałacu! Zasnęłam dopiero po jakimś czasie ponieważ wciąż miałam obawy co do tego czy nikt tu nie wejdzie.
***
Obudziłam się wcześnie rano. Słońce dopiero podnosiło się znad horyzontu. Posłałam łóżko i cicho wymknęłam się przez okno. Przypomnienie drogi do pokoju Sashy zajęło mi chwilę, gdyż moja orientacja w terenie nie była najlepsza. Zapukałam w szybę czekając aż chłopak podejdzie i otworzy okno.

<Sasha? Śpisz czy już nie?>

Od Sashy - C.D Mai

Pokojówka musiała pojawić się akurat teraz kiedy to w moim pokoju znajdowała się jakaś przypadkowa dziewczyna? Cudownie. Właśnie o takim przebiegu zdarzeń marzyłem, zwłaszcza jak jeszcze ktoś się o tym dowie (a z pewnością się dowie, bo plotki na zamku roznoszą się błyskawicznie) to pozostaje mi jedynie samobójstwo. Nie miałbym wtedy kompletnie życia, a co jeden przechodzień wytykałby mnie na ulicy palcami z tekstem: "to ten gwałciciel, Książkę z Clarines". Cała duma rodziny Izana poszła by się pie... no! Sami dobrze wiecie co chciałem powiedzieć.
-Czekaj! Nie! Stop... - podbiegłem do drzwi, szybciutko opierając się o nie plecami i jak najbardziej napierając. Za wszelką cenę nie mogłem pozwolić by pokojówka tutaj weszła, a co najlepsze... dziewczyna stała bez ruchu u patrzyła się na mnie jak głupia. Nie no ma rację, jak będzie stała to na pewno jej nie zauważy.
-Książę? Dlaczego tak dziwnie się zachowujesz.... - kilkakrotnie szarpnęła za klamkę, chociaż tak właściwie jeśli odmówiłem to powinna dać sobie spokój. -Proszę pozwolić mi we...
-Odmawiam. - nie dałem jej dokończyć i zakluczyłem drzwi tak szybko jak tylko to możliwe. Brawo Sasha.. dopiero teraz na to wpadłeś geniuszu, ze drzwi posiadają coś takiego jak zamek? Z drugiej strony usłyszałem tylko ciche westchnięcie, a następnie słowa "jak Książę sobie życzy".Oh no nareszcie odpuściła, czyżby to była kolejna z tych napalonych służących, które przychodziły do mnie co godzinę tylko po to by się ze mną zobaczyć..? Jeśli tak to trzeba ją będzie jak najszybciej zwolnić.
-Oho... naprawdę miałbyś takie problemy, gdyby nas ktoś teraz zobaczył? Ja rozumiem jakby zobaczyli cie z innym chłopcem, ale..
-Dla ciebie książę. - powiedziałem stanowczo jednocześnie odchodząc od drzwi - Po za tym, gdybym siedział tutaj z kimś mojej płci to dla nich byłoby to o wiele mniej podejrzane, gdyż oni nie preferują związków homoseksualnych.
-Książę... zawsze jesteś taki formalny? Wtedy jak uciekasz z zamku, też? - zachichotała cichutko siadając sobie pod ścianą i poprawiając swój łuk. Oho ciekawe czy dobrze strzela, bo jak na razie nie widziałem w Clarines żadnej dobrej łuczniczki. Swoją droga zirytowało mnie trochę to ostatnie zdanie. Lepiej będzie jeśli pozostawi to tylko dla siebie i nikomu nigdy więcej o tym nie wspomni, bo jeżeli będzie inaczej to mogę skończyć mając tytuł zwykłego chłopa...
-Wiesz co... za dużo gadasz... - prychnąłem - Plus jeszcze chciałabyś za dużo wiedzieć. Na razie to ja cie muszę jakoś przemknąć do innej komnaty. Zostaniesz w zamku do rana, ale ma się nikt o tobie nie dowiedzieć...bo w przeciwnym razie i ciebie stąd wyrzucą i mnie..

(Brak weny chwilowo, Mai?)

Nowinki!

Raz na miesiąc planuję robić aktualizację, w których będziemy dodawać
zazwyczaj to co sami chcielibyście tutaj zobaczyć. Za dwa tygodnie (to będzie 3 czerwca)
zostaną wprowadzone następujące rzeczy:


Zadania dodatkowe, nieobowiązkowe, które każdy z was może zrobić. Na początek nie będzie ich jako wybitnie dużo, jednak postaramy się na sam start stworzyć takich minimum 10 (podzielę to między administratorów). Chyba tłumaczyć nie trzeba? Za to oczywiście będą pewnego rodzaju punkty, ale o tym za chwilę.

Postacie poboczne, które będą nam wzbogacały i nieco urozmaicały fabułę. To chyba lepsze niż tworzenia pierdyriald postaci (tak jak zrobiła to Tavv xD), które są jedynie wypełnieniem do fabuły. Każdy z was od nowej aktualizacji będzie mógł stworzyć postacie, dzięki którym ich historia stanie się bardziej kompletna.

--------------------------------------------------------
Z takich WIĘKSZYCH udogodnień to chyba wszystko, jednka
mam też kilka pytań do was. Nie będę tworzyła na ten temat ankiety, ponieważ
z tego co wiem, biorą w nich udział również ludzie, którzy do bloga nie należą. 
Naturalnie mogą się wypowiadać, jednak zazwyczaj dla nich nie ma to większego znaczenia :')
(TO powiedzcie mi po co biorą w niej udział?)

Pierwsze Pytanie
Czy chcielibyście, żeby zostało założone howrse bloga, lub tez osobny
adres e-mail? Uważam, że to może być bardziej przydatne skoro mam tylu administratorów. 
Wtedy wszystkie mogłybyśmy wchodzić i dodawać (na przykład) postacie z tego samego konta.

Drugie Pytanie
Jaką walutę byście chcieli? Myślałam nad czymś bardziej "wymyślonym"
taki wiecie.. całkowicie "Z dupy" (xD), ale może macie lepsze pomysył?
Mówię tutaj o tym, żeby wypowiedziały się osoby, które interesują się 
(i przede wszystkim znają się!) średniowieczem. 

PROSZĘ! ... odpowiadajcie na to w komentarzach xDD
~Tavv

Służba Królewska

Pełne Zdjęcie: X
LOGIN: Celica
ADRES E-MAIL: celica.chandelier@gmail.com
AUTOR ZDJĘCIA: Pinterest-Zapisane przez Maatty Espinosa
DODATKOWE ZDJĘCIA: X X
♦♦♦ 
GŁOS: X
IMIĘ & NAZWISKO: Celica Chandelier
STANOWISKO: Służba królewska
TYTUŁ: Pokojówka komnat książęcych
PSEUDONIM: Wszyscy mówią na nią Yume. Nikt nie używa imienia Celica, bo uważają że to burżujskie imię.
WIEK: 17lat
PŁEĆ: Kobieta
ORIENTACJA: Heteroseksualizm
W ZWIĄZKU Z: Nope
SYMPATIA: Zawsze obserwuje księcia Ranmaru. W czasie uczt ukrywa się za kotarą i przygląda się jemu posturze, obliczu. Zna na pamieć siatkę zmarszczek pojawiających się gdy się śmieje lub zna też jego poważną twarz.
KREWNI:
  • Trevor Chandelier-grabarz. Kocha swoją córkę jednak nie chciał, żeby ktoś się z niej naśmiewał, że jest córką grabarza i przez to odrzucał.
  • Azura Chandelier{ś.p}- zmarła kiedy Celica była mała. Jedyne co jej córka pamięta to jej uśmiech. Ojciec rzadko o niej mówił.
  • Sarah Delirium - ciotka Celicii. Zabrała ją w czasie odwiedzin u Trevora. Umieściła w służbie. Sama również pracuje dla króla. Potrafi czytać i pisać, czego nauczyła również swoją siostrzenicę.
♦♦♦
CHARAKTER: Celica, a właściwie Yume jest spokojną dziewczyną. Jest bardzo ciekawa świata. Zawsze słucha się swoich przełożonych. Jest bardzo niezdarna przez co kilka razy dostała w skórę od innych pokojówek lub służących. W kuchni nie radziła sobie najlepiej. Ciągle coś rozlewała, upuszczała. Raniła sobie dłonie lub się parzyła. Jest bardzo nieśmiała. Kiedy starsze pokojówki jej dokuczają spuszcza wzrok i słucha tego. Nigdy nie pyskowała. Lubi ciszę i spokój. Czasem wymyka się biblioteki poczytać. Jednak za to dostaje w skórę od ciotki, która uważa, że Yume będzie miała kłopoty kiedy ktoś odkryje, iż zwykła dziewucha ze wsi potrafi czytać. Jest również uparta i wbrew zakazom ciotki wciąż przychodzi do biblioteki. Tak samo przychodzi przyglądać się księciu. Mimo, że za skradanie się po kątach mogą ją zabić. Uczona była przez ciotkę, która wie jak trudno zachować posadę w zamku, by nie okazywała gdy jest zmęczona lub nie ma siły by coś zrobić. Kiedy okazuje minimalne zniechęcenie lub małą oznakę protestu ciotka zawsze znajduje jej do wykonania bardzo ciężką pracę, żeby nie przychodziło jej do głowy marudzić. Jest bardzo silna psychicznie. Zawsze kiedy kończy się praca służby na Yume spada mnóstwo pracy. Jednakże nigdy się nie żali. Nie wolno jej. Jest delikatne. Łatwo ją urazić. Zdarza się jej często płakać, co śmieszy starsze służące lub te w jej wieku, które znęcają się na małą Yume.
APARYCJA:Yume może nie jest najwyższa. Chociaż jest dość niska jak na siedemnastolatkę. Jest drobnej budowy. Jej skóra jest bardzo jasna. Długie włosy bliżej nieokreślonego koloru nosi związane w warkocz. Oczy ma koloru miodu. Na co dzień ubiera się w zwykły uniform pokojówki. Jednak kiedy ma wolny czas wkłada strój do ćwiczeń. Ręce ma całe w delikatnych bliznach, pamiątkach po oparzeniach lub skaleczeniach oraz po czasach nauki strzelania z łuku. Dłonie ma spracowane pokryte zgrubieniami od ciężkiej pracy. Głos ma bardzo delikatny i dźwięczny.Uśmiecha się bardzo rzadko. Najczęściej jest to kiedy może patrzeć na księcia Ranmaru. Wtedy ma dobry humor i śpiewa a jej głos miękko wsiąka w grube mury zamku. Często za śpiewa w czasie pracy dostaje się jej od innych służących, gdyż uważają to za bardzo niestosowne. Bo służąca powinna zachowywać się jakby jej nie było. Nie powinna być zauważana. Czyli nie powinna śpiewać.
MIEJSCE ZAMIESZKANIA: Clarines
POCHODZENIE: Wieś w Mantai.
HOBBY: Yume lubi śpiewać i grać na instrumentach, ale nie zawsze, no dobrze prawie wogóle nie ma na to czasu. Potrafi strzelać z łuku, ale nigdy nie mówiła o tym ciotce. Potarfi to robić bardzo dobrze. Jej strzały prawie zawsze sięgają celu. Stara się ukrywać w czasie treningów w lesie, by nikt jej nie zobaczył. Można powiedzieć, że jej hobby jest podglądanie księcia w ciągu dnia. Czasem patrzy przez szparę w drzwiach dla służby jak książę śpi.
♦♦♦ 
DODATKOWE INFORMACJE:
  • Yume panicznie boi się wody. Jako dziecko wpadła pod lód. Jedyne co pamięta to, że ten kto ją uratował był podobny do księcia(chociaż nie ma pewności, że to był on).
  • Bardzo lubi burzę. Wtedy najlepiej się jej myśli.
  • Ma trudności w mówieniu o swoich uczuciach.
  • Bardzo ładnie śpiewa i tańczy.
  • Potrafi się skradać. Często ją za to besztają, bo skrada się tylko osoba mająca złe zamiary.

Od Fleur - C.D Dante

 Po wyjściu z zamku miałam skierować się do zależnej części zamku, która znajdowała się nieco głębiej w lesie. Wobec tego, od razu po audiencji wyszłam z fortecy, ścieżką wędrując w stronę obficie zalesionych gąszczów. Aleja jednak była dość długa, więc przez dłuższe chwile towarzyszyły mi oświetlenia i murki. Na początku sądziłam, że ktoś za mną podąża. W związku z tym co jakiś czas odwracałam się, by złapać tego kogoś na gorącym uczynku, jednakowoż ciągle spotykałam się z rozczarowaniem, a do głowy przychodziły mi myśli o tym, czy może troszeczkę nie dramatyzuję. Obecnie wiele nerwów zbudowało swe kłębki w moim zmęczonym umyśle. Mimo wszystko, oglądałam się za siebie przez jakieś dziesięć minut, wytężałam podejrzliwie wzrok... I nic. Odpuściłam sobie i to był jeden z moich większych błędów, jakie popełniłam.
~
Białowłosy rycerz podczas naszego pierwszego spotkania przy powozach wydawał się... nieco mniej skłonny do niniejszych zachowań. Gdy tylko przykuł mnie do ściany, dłoń opierając na wysokości mojej twarzy, uspokoiłam się nieco, aczkolwiek wciąż z trudem łapałam oddech. Strach i przerażenie przerodziło się w zdenerwowanie, gniew, a zarazem wielką ulgę.
 – Zaciągnę i zgwałcę? – powtórzyłam, unosząc zastanawiający wzrok ku górze, w akcie myślenia. – Chyba podmieniono mi rycerza, ewentualnie to ja go nie znałam. No nic, nie powinieneś mnie zatrzymywać, bo nie jesteś już na służbie albo jak wolisz „wynajęciu”.
 – Wciąż uważam, że nie powinna Pani o tej porze wychodzić z zamku. Można tu spotkać różnych ludzi, którzy nie zwróciliby uwagi na położenie w hierarchii... – odparł tajemniczo, nie zmieniając swojej pozycji.
 – Co ty nie powiesz... potrafię się obronić – rzuciłam, przechodząc pod ramieniem mężczyzny.
 – Sądząc po zajściu sprzed kilku minut... oczywiście, że tak – przyznał z ironią w głosie.
 Moje kąciki ust lekko zadrżały. Może powinnam zacząć żałować, że się za niego wstawiłam. No cóż, a wstawiłam się, ponieważ ochronił mnie podczas napadu i gdybym pozostawiła sprawę samej sobie, wówczas rycerz dostałby karę oraz śmierć jego sojuszników poszłaby na marne.
 – Mam ważną sprawę, więc mnie już nie zatrzymuj – powiedziałam spokojnym tonem, natomiast następne zdanie przybrało tajemniczej barwy. – Inaczej sama postawię cię przed obliczem mojego ojca. Mam bardzo szemrane interesy – oczywiście zażartowałam. Puściwszy oczko białowłosemu rycerzowi, odwróciłam się i wykonywałam kolejne kroki do przodu.
 Wszystko byłoby dobrze, gdyby po chwili ktoś nie próbował mnie zaciągnąć na zamek siłą. Obejrzałam się za siebie; Dante sięgnął, by znów mnie złapać, jednak odsunęłam się skocznie, co sprawiło, że dolna część mojej sukienki uniosła się na powietrzu. Rycerz przez przypadek za nią złapał, a ja usłyszałam dźwięk... rwącej się tkaniny. Nim się zorientowałam, poczułam zimny chłodek na dolnej partii ciała. Zalana rumieńcem, automatycznie odwróciłam się w stronę mężczyzny i zacisnęłam sukienkę wokół swojej sylwetki tak, aby dobrze zakrywała rozerwany obszar.
 – W-widzisz co narobiłeś?! – odwróciłam wzrok, nie ukrywając zażenowania. – P-pomóż mi!
 Czułam się jak wbita w ziemię. Księżniczka z porwaną sukienką, rycerz przypominający z zachowania gwałciciela, środek alei oraz osłona nocy. Tak, to naprawdę dobrze brzmiało! Może nie doszłoby do tego, gdybym nie próbowała wyjść z zamku, ale też miałam swoje powody.

< Dante? xD >

Od Rony - C.D Rhaegar'a

Powrót rycerza nieco mną wstrząsnął nie powiem i nawet nie będę zaprzeczać. Skoro nie chciał odejść to po co ten cały teatrzyk? Chciał sprawdzić jak długo wytrzymam, albo jak długo jestem w stanie zachowywać zimną krew? Już byt długo ją zachowywałam, a mimo wszystko jestem delikatną kobieta z uczuciami, a nie kimś tak gruboskórym jak np. Yoshito czy Rhaegar.
Było już późno, kiedy przybyliśmy na miejsce, a i tak kazali mi jeszcze drałować po tych nigdy nie kończących się schodach  na górę do biura mojego najstarszego brata. To się nie skończy dobrze, on chyba doskonale wiedział, że tak będzie. Najpierw jednak opatrzyli mi rany, wykąpali, nakarmili i ubrali tak jak przystało księżniczkę, czyli znowu... w sukienkę. Wykonana była z delikatnego zwiewnego materiału, a dosięgała mi do kostek. Kolor beżowy, wpadający w delikatny kremowy. Jeszcze tego brakowało, żeby teraz znowu się w tym męczyła. Rozpuścili moje włosy, uczesali i tak zostawili, twierdząc, że to podkreśla moja kobieca urodę. Można powiedzieć, że chyba po raz pierwszy przed nimi będę wyglądała jak kobieta, bo przecież Rhaegar mnie wcale za nią nie uważał. Stanęłam przed ogromnym lustrem, w którym na dobrą sprawę na raz zmieściłyby się cztery takie księżniczki jak ja. Przepych tego zamku czasami mnie przytłaczał...
[...]
Jak toczyła się cała rozmowa z moim bratem? Nie był zadowolony z tego, ze rycerze mnie nie obronili, ale tez nie miał zamiaru wyciągać za to konsekwencji. Tym bardziej przyznał się, że spodziewał się takiego obrotu spraw, a cała wyprawa miała na celu ukazania mi, że świat nie jest taki jakiego go sobie wykreowała i kobiecie z mieczem będzie naprawdę trudno się w nim odnaleźć. Ah więc to cały czas o to chodziło. On po prostu chce, żebym sama, na własnej skórze doznała tego co znaczy "posługiwać się bronią". Jeśli myślał, że przez ta wyprawę z tego zrezygnuję, to bardziej pomylić się nie mógł, bo teraz mimo mojej poszarganej psychiki, jestem jeszcze bardziej zmotywowana do czynienia postępów. Na sam koniec tylko się uśmiechnął i powiedział, że przez jakiś czas mam nie odbywać treningów ze względu na moją ranę.Cudownie! To wszystko jego wina, on mnie tam wysłał i to specjalnie. Wyszliśmy całą trójką z biura, wręcz oniemiałam kiedy zobaczyłam tak przystojnych chłopców przede mną. Wykapani wyglądali naprawdę inaczej, w sumie.... ja chyba też wyglądałam nieco inaczej.
-Yoshito. - zwróciłam się do niebieskookiego, który natychmiast uniósł na mnie wzrok, co najmniej tak jakby to był jakiś rozkaz - Jesteś o wiele bardziej przystojniejszy bez zbroi, bo widać całe twoje ciałko.. w pełnej okazałości. - Puściłam mu oczko dopiero za chwilę zdając sobie sprawę jak musiało to zabrzmieć. Niczym napalona małolata, która stara się nakłonić swojego faceta do seksu jakimiś tandetnymi zagrywkami. - Znaczy..
-No dzięki Rona! A ja to co!? Już wiem, dlaczego chciałaś z nim jechać na koniu.. - prychnął Rhaegar nieco podburzony tym, że to właśnie innemu rycerzowi w jego obecności dałam pochwałę. Oh nie! Może się jeszcze słodziak rozpłacze przeze mnie? Pokręciłam tylko główką na obie strony nie mówiąc nic więcej. Potem już tylko pożegnałam się i życzyłam im dobrej nocy chociaż nie wyglądali jakby zamierzali iść spać i w sumie to się chyba nawet przyznali tekstem w stylu "My jeszcze idziemy zaliczyć pewną knajpkę". Kiedy oni się tak zaprzyjaźnili to ja nie wiem, ale mam nadzieje, ze gejoza tutaj się nie poszerzy.
[...]
Nie wiem która była już godzina, ale byłam pewna, że cały zamek łącznie z miastem już śpi. Wszędzie było ciemno, a na zewnątrz nie było słychać ani jednej żywej duszy. To powiedzcie mi KTO pałęta się w tym czasie po zamkowych korytarzach, a potem cicho puka w moje drzwi. Nie, no ktoś naprawdę chce, żebym dostała zawału, bardzo dobrze mu idzie. Zerwałam się ze snu, jakby ktoś wylał na mnie wiadro zimnej wody. Rozejrzałam się na prawo i lewo, żeby dowiedzieć się ska pochodzi tajemnicze pukanie. Jak mogłam już wcześniej zauważyć było to pukanie do drzwi. Niepewnie zsunęłam nóżki z łóżka i cichym krokiem podeszłam do drzwi. Nie wiem czy to jest dobry pomysł, żeby je teraz otwierać nie pytać wcześniej kto jest za nimi, ale przecież teraz nie stchórzę! Delikatnie pociągnęłam za klamkę, ale zanim jeszcze zdążyłam do końca otworzyć drzwi i zapytać "kto tam", ten tajemniczy KTOŚ wręcz wepchnął się do środka, łapiąc mnie za nadgarstki i cofając tak daleko, aż nie na trafiłam na przeszkodę w postaci ściany. Moje plecy zetknęły się z płaską, zimną powierzchnią, a tuż za nimi przyszpilone dłonie po obu stronach mojej głowy. Co jest grane!?
-Rona... - usłyszałam ciche, wręcz niedosłyszalne mruknięcie. Było ono tak ciche, a jednak usłyszałam je, gdyż mój napastnik wypowiedział to tuż obok mojego wrażliwego ucha. Teraz wszystko było dla mnie jasne. Ten męski głos, oraz nieznośny zapach alkoholu dały mi dużo do myślenia, a najgorsze było w tym wszystkim to, że kompletnie nic nie widziałam.
-Rhaegar.... co ty... wyprawiasz... - starałam się go jakoś odepchnąć, jednak różnica w naszej sile była większa niż myślałam. Zmniejszył naszą odległość do minimum co udało mi się dostrzec kiedy wręcz dotykał mnie swoją klatką piersiową, a kolano oparł o ścianę między moimi nogami. No co za debil, powinni go za to powiesić. Schylił się i zimnym nosem zetknął się z moją skórą na szyi. Aż mnie ciarki przeszły, a jednocześnie zrobiło mi się gorąco. - Co ci się stało... - wymamrotała starając się opanować swoje emocje, to było silniejsze ode mnie. Nie odpowiedział mi, za to poczułam kilka silniejszych wdechów jakie zrobił chłopak. Zimne powietrze w tym momencie niemiłosiernie drażniło moją szyję. Nim powiedziałam cokolwiek innego, on zbliżył się do mnie jeszcze bardziej i wręcz wpił się w moją szyję teraz drażniąc ją językiem. Syknęłam cicho zamykając na chwilkę oczy, czemu on mnie nie słucha, przecież teraz jest zdolny do wszystkiego.

( ? )

Od Rhaegar'a - C.D Rony

Widok powoli odchodzącej ode mnie księżniczki był bolesny. Mimo tego, że znałem ją może trzy miesiące, czułem się do niej przywiązane. Tak, było to sprzeczne z naturą wędrownego rycerza który służył samemu siebie i nie obchodzili go inni. Wędrował z miejsca do miejsca, opuszczając bezpowrotnie wszystkich dookoła. Jednak ten czas który spędziłem zarówno z nią, jak i z całym dworem, był najwyraźniej bardzo kształcący. Wreszcie mogłem zasmakować czegoś, w rodzaju miejsca do którego należę. Chociaż tak chyba mi się tylko zdawało. Tak naprawdę nie chciałem odchodzić, czułem się po prostu zbędny księżniczce i tyle, nie czułem się dobrze, służąc u boku kogoś, kto mnie nie kocha. Nie, nie chodziło mi o taką miłość… bardziej o przywiązanie. Ale ostatecznie chyba też źle spojrzałem na to wszystko. No chyba, że księżniczka bardzo dobrze udawała, miałem jednak nadzieję że nie.
Nie wytrzymałem nawet tego, jak oddaliła się może o trzy, lub cztery metry. Zagryzłem wargę, przez chwilę walcząc z samym sobą. No dalej Rhaegar, przecież chciałeś odejść, nie oglądaj się za nią, po prostu sobie odejdź. Ona zapomni, zapomni tak jak ja zapomniałem o wszystkich kobietach które spotkałem w calutkim swoim życiu. Już miałem się odwrócić, jednak ona spojrzała w moją stronę. Jej mieniące się łzami oczy mnie pokonały, po prostu coś we mnie pękło. Prychnąłem będąc zły na samego siebie i szybko do niej podszedłem, mierzwiąc jej białe włosy. Wyprzedziłem ją i wdrapałem się na grzbiet Kolczuki. Yoshito wpatrywał się we mnie rozbawiony, starał się to jakoś ukryć, ale najwyraźniej mu to nie wychodziło. Powinienem mu sieknąć przez ten czarny łeb i byłby spokój. Rona stała tak jeszcze nadal na dole, spoglądając na mnie zdziwiona. ‘’No co? Sądziłaś głupolu, że sobie pójdę? Nie skończyłem Cię jeszcze denerwować’’ właśnie to miałem ochotę powiedzieć, jednak byłem cichy tak, jakby ktoś wyrwał mi ten mój język.
Księżniczka pokręciła głową i sama usiadła szybko na grzbiecie swojego konika, szybko dając rozkaz do odjazdu. Miałem ochotę się położyć już w ciepłym łóżeczku i zasnąć wtulony w kobiecą pierś, niestety mogłem sobie tylko pomarzyć. Jak gdyby nigdy nic, popędziłem swojego konia i zrównałem chód z koniem księżniczki.
- Rona, jak tylko wrócimy sugeruję, żebyś poszła ze swoją raną… nie jestem lekarzem, mogłem coś zrobić źle.
- Nie musisz mi o tym mówić, wiem o tym doskonale. Jesteś strasznie niedelikatny Sir Rhaegarze. – powiedziała wyniośle.
Przytaknąłem i już po chwili zwolniłem, jadąc teraz obok rycerza. Ponieważ znowu zaczynało mi się nudzić, postanowiłem nieco zacisnąć więzi z moim nowym kumplem.
~
Kiedy dojechaliśmy już na miejsce, zapadł już zmrok. Podróż zajęła nam znacznie więcej czasu, niż byśmy przypuszczali. Z chwilą którą wjechaliśmy na dziedziniec, zostaliśmy zalani przez służbę która wszystkich nas zaciągnęła do pałacu. Mieliśmy się stawić na rozmowę z księciem, jednak to zaraz po tym jak już doprowadzimy się do porządku. To, że wzięli Ronę jeszcze zrozumiałem, ale że zamierzali wykąpać jeszcze mnie i Yoshita? Aż tak źle wyglądaliśmy? Kiedy zobaczyłem swoje odbicie w lustrze stwierdziłem, że wanna to mnie chyba z rok nie widziała. Oczywiście nie było to prawdą. Po prostu moje włosy, twarz i wszystko co tylko nie zasłaniała zbroja było całe we krwi i ziemi. Zresztą nawet moje ciało pod zbroją było całe  przepocone i musiało niemiłosiernie śmierdzieć. Jakiś cichy, młodociany służący pomógł mi ściągnąć zbroję i zaprowadził mnie za parawan. Miałem się umyć sam, a już myślałem, że czekają mnie takie przyjemności jak księżniczkę i ktoś mnie umyję. Westchnąłem i wszedłem do letniej, może nawet trochę za zimnej wody. Zanurzyłem się cały pod wodą, wynurzając się dopiero po jakiejś minucie. Wziąłem do ręki szczotkę, wykonaną z twardego, końskiego włosia i zacząłem ścierać z siebie bród. Trochę to bolało a skóra robiła się czerwona, jednak tylko na moment. Można powiedzieć, że po piętnastu minutach wyglądałem już jak młody Bóg. Kiedy wyszedłem tak z wanny, całkowicie nagi szybko dotarło do mnie lodowate powietrze. Wzdrygnąłem się i wtedy właśnie dostrzegłem przewieszone przez krzesło nowe, czyściutkie ubrania. Nareszcie pozbędę się tej zbroi na jakiś czas… ubrałem cienką, wełnianą bluzkę oraz luźne spodnie wykonane z tego samego materiału. Nadal było mi zimno, jednak postanowiłem zignorować chłód. Wyszedłem z pomieszczenia, gdzie natrafiłem na czekającego służącego.
- No, to prowadź do paszczy lwa – uśmiechnąłem się na samą myśl o tym, jak zdajemy nasz cudowny raport.

(Ziomkersy?)