Spanie na łóżku Fleur było całkiem wygodne. Przecież to łóżko księżniczki to pewnie jest najwygodniejsze łóżko w całym zamku. Hihi ale miałem głupie szczęście. Niestety to co zrobiła rano, żebym tylko nie został zauważony, było o wiele mniej przyjemne. Idiotka... te wszystkie jej pomysły były więcej niż głupie i nieprzyzwoite, no ale okey. Powiedzmy, że widać, że zna całą swoją etykietę. Nie wiem po co chciała mnie jeszcze wyprowadzić z zamku skoro i tak teraz byłem wolny i mogłem sobie robić co chciałem.
-Wiesz... że ja już tam nie wrócę? - przystanąłem na chwilę, bo i tak byliśmy już wystarczająco daleko od zamku, by nas nikt nie zauważył.
-"Nie wrócisz" ? - powtórzyła po mnie zdanie tak jakby nie mogła uwierzyć w to co właśnie powiedziałem. Czy to takie dziwne, że nie chce wracać do miejsca,w którym chcieli mnie zamordować, bo mi się wydaje, że to całkiem normalne zachowanie. - Tak mi się odwdzięczasz za pomoc?
-A chcesz zginąć razem ze mną? Bo nie wydaje mi się, żeby cie oszczędzili jeśli będziesz nieposłuszna. Jeśli myślisz, ze jak jesteś księżniczką i wszystko ci wolno... to się mylisz. - teraz znów ruszyłem konia do przodu. Nie wiem co moglibyśmy robić w lesie, ale na pewno jest tutaj bezpieczniej niż w zamku. Jechaliśmy tak przez dłuższy czas zanim nie dotarliśmy do jeziora. Hmm... w sumie to jest całkiem ciepło więc czemu by jej nie wrzucić do tego jeziora. Uśmiechnąłem się pod nosem widząc jak Fluer podjeżdża na swoim rumaku do brzegu. Podjechałem zaraz obok niej...
-Ej... - szepnąłem nachylając się nieco przodu kiedy już odwróciła głowę w moją stronę. Wyglądało to mniej więcej tak jakbym chciał ją pocałować... a gdzie tam! Kiedy tylko zrobiła się czerwona, a jej minka stała się nieco bardziej zdziwiona... popchnąłem ją, a ta z pluskiem wylądowała w wodzie. Hihihi ups, będzie cała mokra. W tym samym czasie nie wiadomo skąd wziął się Król w samej osobie razem z kupą straży. Nie wiem dlaczego, ale teraz byłem przerażony. Fleur jeszcze się nie wynurzyła, a oni tutaj.. skąd w ogóle... nie, stop. Zdążyłem niestety tylko zawrócić konia, a kiedy chciałem go już popędzić w głąb lasu, jeden ze strażników wystrzelił strzałę, która przeszyła na wylot moje lewe ramię. Celował w serce, aczkolwiek chyba miał słabego cela. To miało mnie zabić i jakimś dziwnym szczęściem się nie udało. Runąłem do wody tak samo jak wcześniej białowłosa tylko że ja... coraz bardziej się wykrwawiałem barwiąc wodę. Obraz mi się rozmazywał i stawał się coraz bardziej ciemny.. powoli moja świadomość odpływała i razem z nią moje kruche życie..
(Fleur ratuj~)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz