- Ja tylko - zaczęłam - Jestem tu po pewną rzecz - chwyciłam za łuk i podeszłam do okna. Chciałam już wyjść gdy usłyszałam żeński głos.
- Zaczekaj - z pewnością to nie wróżyło to coś dobrego. Odwróciłam się i popatrzyłam na księżniczkę. Od brata odróżniały ją tylko czerwone oczy. - Choć ze mną - poleciła ruszyłam w jej stronę - i lepiej odłóż ten łuk - posłuchałam jej polecenia i poszłam za nią. Zanim wyszłyśmy z pokoju obejrzałam się na księcia, który kładł się ponownie spać. Nie mogę uwierzyć, że wplątałam się w tą sytuację. Gdy drzwi zamknęły się za nami dziewczyna zadała mi pytanie - Kim jesteś? -spojrzała mi prosto w oczy. Najwidoczniej w tej kwestii była poważna.
- Łuczniczką - odparłam - Fakt, że się tutaj znalazłam to nic więcej jak nieporozumienie - zaczęłam się tłumaczyć. - Naprawdę. proszę mi uwierzyć - mówiłam szczerze. Najwidoczniej księżniczka mi uwierzyła, bo zmienił się jej wyraz twarzy na bardziej przyjazny.
- Powinnyśmy pójść gdzieś indziej - zaproponowała. - Chodźmy do ogrodu.Tu będzie może być to źle odebrane. - po chwili ruszyłyśmy do ogrodów. Całą trasę rozglądałam się wokoło i podziwiałam królewski pałac. Wysokie sufity i liczne zdobienia nadawały temu miejscu niezwykłości. Wszystko przepełniało bogactwo. Po raz pierwszy widziałam tyle cennych rzeczy i złota. Ogrody były nie mniej imponujące niż wnętrze. Stare gałęzie powyginanych wiśni pokrywały różowe kwiaty. Kwitły również czereśnie i powoli rozkwitały jabłonie. Wokoło kwitły kwiaty wszelkiego rodzaju. Część kwiatów dopiero rozkwitała, a reszta miała zamiar zakwitnąć dopiero za jakiś czas. Słychać było śpiew różnych gatunków kwiatów. Panował tu spokój i harmonia. - Rzadko ktokolwiek tu bywa
- Tu jest pięknie - skomentowałam wciąż rozglądając się po ogrodzie. Na co dziewczyna przytaknęła.
- Tak właściwie . Jak masz na imię? - zapytała. No w sumie nie przedstawiłam się tylko podałam swój zawód.
- Mai - odparłam nie podając mojego nazwiska. Mój ród i mojego ojca miał majątek co nie jeden lord czy lady. W dodatku był dosyć znany, a ja nie chciałam polegąć na nazwisku i majątku mojej rodziny. Gdy ktoś pytał mnie o nazwisko podawałam nazwisko mojej zmarłej matki. W końcu dzierżyłam jej nazwisko przez kilka lat. - Ty jesteś Rona? - chciałam się upewnić. Dziewczyna kiwnęła głową. Spacerowałyśmy i rozmawiałyśmy razem ponad godzinę choć tak naprawdę wymieniłyśmy niewiele słów między sobą. Po tym czasie spotkałyśmy Sashę, który najwyraźniej już wstał i się ubrał. Wyglądał nieco inaczej niż wczoraj i rano. Może bardziej dostojniej? - Dzień dobry - przywitałam się tak jak powinnam.
- Dzień dobry - odparł. Chwilę szliśmy w milczeniu, Jednak po chwili stanęliśmy jak wryci.
- Martwa - stwierdziłam. Śmierć dziewczyny nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia. Będąc dzieckiem widziałam ją na każdym kroku. Z kieszonki odzienia wystawała kartka. Otworzyłam ją i zaczęłam czytać po chwili.
Biedna dziewczyna- pomyślałam.“Przepraszam za moje życie. Zrobiłam to czego ode mnie oczekiwałaś.
W końcu pozbyłaś się tego śmiecia i nawet się nie narobiłaś! Zbędny element
zostanie zastąpiony sprawniejszym. Mam nadzieję wy też tego chcieliście.
W końcu to wam przynosi ulgę ale wiedźcie, że będąc takimi samymi
elementami zamiennymi jak ja spotka was podobny koniec. Do widzenia”
<Rona/Sasha?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz