Od chwili kiedy Rona mnie spoliczkowała, nie odzywałem się już do nikogo. Po prostu zachowywałem się tak, jakby mnie nie było. Tym razem przegięła, zazwyczaj nasze sprzeczki nie traktowałem poważnie, jednak tym razem nie miałem nawet ochoty na nią patrzeć. Do portu jechaliśmy tyle co ostatnio, czyli nie aż tak długo. Chociaż tym razem czas mi się naprawdę dłużył, po prostu byłem niesamowicie znudzony, nie miałem jak z kim gadać i nawet nie zamierzałem. Jedynie raz czy dwa odezwałem się do konia, jednak na tyle cicho, żebym usłyszał to tylko ja i ogier który i tak najpewniej mnie nie zrozumiał. Kiedy dotarliśmy już do portu, szybko załadowaliśmy się na nasz malutki stateczek i odpłynęliśmy, Rona chciała wrócić jak najszybciej. W sumie to jej się nie dziwię, chociaż ja bym tutaj jeszcze chętnie został, pomijając denerwujących rozbójników, to podoba mi się to miejsce. Może kiedyś przyjadę tutaj na dłużej? Możliwe, że będzie to nawet w niedalekiej przyszłości. Oparłem się o reling, odchylając nieco głowę do tyłu, spoglądając w gwiazdy. No i kolejny dzień minął… jutro przed zmierzchem powinniśmy być już w zamku, albo pojutrze, zależy jak przejezdne będą traktaty. Spojrzałem kątem oka na Ronę wtuloną w plecy Yoshita, przewróciłem tylko oczyma aby następnie wejść pod pokład w jeszcze gorszym nastroju niż przedtem. Tak, zachowywałem się jak naburmuszony gnojek, co było w prawdzie niegodne… ale było to wszystko silniejsze ode mnie. Po prostu, moja duma teraz została doszczętnie podeptana i to jeszcze przez takiego smarka. Wszedłem do swojej małej, ciasnej kajutki która przyprawiała mnie co najwyżej o klaustrofobię, której nie miałem ale chyba jednak zacznę mieć. Położyłem się na małym hamaku, który bujał się na wszystkie strony, zastanawiając się w którym momencie spadnę. Zrzuciłem zbroję z hamaka, zostając tylko w lekko spoconej koszuli i skórzanych spodniach. Przeczesałem palcami swoje teraz za długie, srebrne włosy i głośno westchnąłem. Miałem ochotę się gdzieś schlać i spać w jakimś rowie, tylko tyle było mi do szczęścia potrzebne, no może jakaś kurwa do tego i nic więcej. Prawie już zasnąłem, kiedy usłyszałem otwierane obok drzwi i cichy huk. Zaciekawiony zeskoczyłem bezdźwięcznie z hamaka i cicho otworzyłem drzwi. Pomieszczenie parę kajut dalej, było otwarte dodatkowo słyszałem dochodzące stamtąd postękiwania. Teraz już naprawdę ciekawy tego wszystkiego, podszedłem tam, jednak to co zauważyłem zszokowała i przeraziło mnie jednocześnie. Księżniczka wywróciła się na pokład, trzymając dłoń na swojej ranie, która znowu się otworzyła. Uklęknąłem obok niej, zabierając jej ręce jednak ona zaczęła się szarpać.
- Zostaw mnie! – warknęła dziewczyna cały czas mnie odpychając
- Księżniczko proszę Cię o spokój…Yoshito! – wydarłem się wręcz na cały statek, co w sumie poskutkowało bo już po niecałej minucie rycerz zjawił się w kajucie – Trzeba było to od razu zszyć i się z nią nie cackać! Rana się otworzyła…
- Nic mi nie będziecie zszywać! – zaczęła się rzucać
- Księżniczko uspokój się! – tym razem to Yoshito nieco podniósł głos – Rana jeszcze bardziej się otworzy…
Rona wpatrywała się we mnie zdziczałym spojrzeniem dysząc, jej fryzura była rozszarpana, cały jej obecny wygląd wyglądał strasznie. Jednak i tak straszniejsze było to, że jej rana znowu krwawi. Poprosiłem rycerza, żeby pobiegł po jakąś igłę a sam sprułem kawałek swojej koszuli, nie będzie to profesjonalne, dlatego w zamku opatrzą ją jeszcze raz, jednak teraz nie ma czasu na… Wziąłem jakąś butlę z wodą, którą obficie wylałem na jej ranę. Księżniczka wręcz zawyła z bólu. Kiedy jednak zauważyła już igłę, prawie się rozpłakała. Wbiłem ją delikatnie w skórę dziewczyny, która najpewniej by uciekła, gdyby nie Yoshito który przytrzymał ją od tyłu. Kiedy zszywałem jej ranę, ból musiał być niesamowity, ponieważ wręcz płakała z bólu. Jeszcze chwilę… już prawie kończę, chciałem jej powiedzieć jednak moje słowa i tak by teraz do niej nie dotarły. Po niespełna trzech minutach skończyłem swój zabieg, kiedy spojrzałem w oczy Rony, zauważyłem tylko ogromną wściekłość i strach. Przecież nie chciałem dla niej źle…
- Mówiłam… że nie chcę.
- Proszę o wybaczenie, jednak nie zamierzam potem ponosić konsekwencji w wniosku z księżniczki śmiercią – starałem się mówić najbardziej oficjalnym tonem jak potrafiłem. – Jeśli księżniczka chcę, mogę opuścić księżniczki kajutę…
Rona nie odpowiedziała, dlatego wyszedłem wcześniej kłaniając się szybko. Zamknąłem za sobą ostrożnie drzwi i udałem się do siebie na spoczynek
~
Dopłynęliśmy przed rankiem. I tak jak myślałem, księżniczka nie chciała ze mną rozmawiać, może to i nawet lepiej, ponieważ ja sam nie wiedziałem co mam jej powiedzieć. Odjechaliśmy pospiesznie z miasteczka portowego i teraz naszym następnym celem była stolica i zamek. Oprócz tego po drodze i tak czekały nas dwa, krótkie postoje. Na pierwszym byliśmy tylko chwilę, jednak na tym drugim mieliśmy się już zatrzymać na dłużej. To właśnie tutaj, chciałem na chwilę sam na sam pogadać z księżniczką. Przez cały dzisiejszy i wczorajszy dzień, miałem naprawdę wiele okazji do tego, żeby samotnie przemyśleć sobie kilka mnie i bardziej ważnych spraw. Ta była jedną z tych bardziej ważnych, którą musiałem załatwić tu i teraz. Sama księżniczka, nie była chyba zachwycona tym, że musi ze mną rozmawiać.
- No dobrze… o czym chciałeś ze mną pomówić? – spytała już kiedy staliśmy pod malutką piekarnią jakieś dwadzieścia metrów obok stał Yoshito. – Spieszymy się Rhaegar, chcę tam dojechać jeszcze dzisiaj, więc mów.
- Właśnie o to mi chodzi… chyba dojedziecie tam beze mnie – powiedziałem patrząc w jej czerwone oczy, oczy które teraz spoglądały na mnie jak na kogoś obcego – Wydaje mi się, że księżniczka z wielkim trudem znosi moją obecność, dlatego chyba lepiej będzie, jeśli tutaj się rozstaniemy, prawda? Nie mogę jednak sam się zwolnić ze służby u Ciebie, ponieważ złamałbym pewne zasady które są dla mnie niezwykle ważne. Dlatego proszę, żebyś to Ty, osobiście tu i teraz zwolniła mnie ze służby… - powiedziałem nieco przygaszonym głosem.
(Rona? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz