To całe zamieszanie z tą wyprawą było absurdalne. Chociaż nie miałem najmniejszej ochoty pakować się w ochronę przyszłej królowej to jednak głupio było mi odmówić Królowi. Jeszcze wyciągnąłby z tego jakieś poważniejsze konsekwencje i zostałbym bez swojej męskiej godności tak do końca życia. Nie polecam~
-Wybacz księżniczko, że potoczyło się to w ten sposób, ale nie miałaś na to wpływu. Ani ty, ani nikt inny. - odparłem cicho doglądając wszystkiego co się teraz działo. Wynosili kilka ciał oraz starali się wszystko poukładać. Czy tez nie mogliśmy wybrać bardziej przyjaznej do podróży drogi.
-Przecież mogliśmy temu jakoś zapobiec, dlaczego...
-Księżniczko. - mruknąłem kładąc dużą dłoń na jej małej główce pokrytej białymi włoskami - Nie denerwuj się tak, nie zmienisz tego co się stało. Wracaj do wozu, bo musimy wypełnić zadanie jakie powierzył ci ojciec bez względu na straty.
-A jeśli rycerze zginą? - niechętnie, ale bardzo powolutku wsiadała do powozu.
-Jestem w stanie się poświęcić. Wiem czym ryzykuje, a ty wiesz jakie są twoje obowiązki?- westchnąłem wsiadając z powrotem na konia. Nie była zadowolona z tego co właśnie powiedziałem, tym bardziej, ze mówiłem do niej jak do 7-mio letniego dziecka. Jakoś nie potrafiłem traktować jej jak swojej Pani, była taka.. malutka, delikatna i rozkojarzona jak małe dziecko, dlatego właśnie w ten sposób ją postrzegałem.
Ruszyliśmy dalej. Niestety teraz panowała tutaj zupełnie inna atmosfera niż na samym początku kiedy wyruszaliśmy. Było tak cicho, że słychać było nawet owady przelatujące obok nas.
-Po co my właściwie tam jedziemy? - zapytałem podjeżdżając bliżej okna tej drewnianej puszki,w której siedziała teraz Księżniczka - Nie było mi dane poznać szczegółów, ale jeśli to jakaś tajemnica to..
-To żadna tajemnica. Najlepsze jest to, że ja sama do końca nie wiem po co tam jedziemy. Kazano mi to jadę....
Była chyba nie za bardzo zadowolona z tego tytułu, że musi tam jechać całkiem sama i załatwiać jakieś interesy. W dodatku jak widać wrażeń nam jeszcze było mało, bo już za moment usłyszałem tylko trzask pękającego drewna. To było koło powozu, który teraz roztrzaskał się na kilka mniejszych części. Na moje szczęście księżniczka zdążyła z niego wyskoczyć pozostając w jednym kawałku. Oh chyba swojej królewskiej etykiety nauczyła się skacząc po drzewach, hihi, bo całkiem dobrze się rusza. Nie żebym patrzył na jej ciało! (wcale)
-Dante! - krzyknął jeden z rycerzy zauważając wyłaniającą się z lasu grupę bandytów - Zabieraj księżniczkę i zbieraj się stąd natychmiast! - nie w moim stylu było słuchanie rozkazów niżej postawionych, ale w tym momencie miał absolutną rację. Moim zadaniem nie była bezsensowna bijatyka z tymi łąjdakami, a obrona księżniczki. Moja rycerska duma z pewnością na tym ucierpi, gdyż właśnie uciekałem z pola bitwy, ale cóż. Rodzina Królewska, to Rodzina Królewska i tego nie ominę nawet jakbym chciał. Złapałem delikatną dłoń dziewczyny, by potem złapać ją w pasie i posadzić na konia. To był żaden wyczyn, była lekka niczym piórko.
-Poczekaj, ale.. moi ludzie! - chciała jak najszybciej zejść z konia, jednak powstrzymałem ją, mocno okalając ją w pasie jedną dłonią. Drugą niestety musiałem prowadzić konia.
-Nie krzycz.... bo będziemy mieli problemy - szepnąłem niczym taki prawdziwy pedofil. No tak, dziewczyna siedziała teraz przede mną, a obracając swoją główkę w bok, praktycznie dotykałem nosem jej policzka. Natychmiast zamilkła i popatrzyła przed siebie orientując się jak niewielka odległość nas dzieli. Przystanęliśmy dopiero jakieś kilka kilometrów dalej. Miałem tylko nadzieje, że nie jesteśmy poza granicami państwa. Zsiadłem konia, by zaraz potem pomóc zejść dziewczynie.
-Dlaczego ich zostawiłeś! Przecież oni zginą! Jak śmiesz w ogóle mówić mi co mam robić! - krzyczała jak opętana, nawet miałem wrażenie, że zaraz sprzeda mi cios w policzek. Najpierw musi dosięgnąć tą swoją krótką łapką hihi.
-Chciałabyś zginąć razem z nimi księżniczko? Nie bądź głupia, oddasz życie za swoich poddanych, a potem królestwem będą rządzić.. kto? Chłopi? Pomyślałaś co stanie się z głową całego państwa kiedy zginiesz i Gevaudan zostanie bez następcy tronu? - być może moje słowa były dla niej za ostre, aczkolwiek w ogóle nie mijały się z prawdą i były jak najbardziej trafne. Nie odezwała się ani słowem, jedynie spuściła główkę. Założyłem jej na głowę biały kaptur od jej królewskiego płaszcza i posadziłem z powrotem na konia czy tego chce czy nie. Złapałem wodze i powolutku kierowałem się w stronę jej zamku.
-...Jak ci na imię... - mruknęła coś tam pod nosem kiedy już byliśmy w drodze.
-Dante Levine, Księżniczko. Czy ta informacja, jest teraz nam potrzebna do szczęścia?
( Fleur ?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz