[...]
-Skąd ja niby miałem wiedzieć, że jest księżniczką? Ciekaw jestem czy ty też byś się domyślił..
-Dlatego nie działam pochopnie i nie rzucam się na wszystkich z mieczem tak jak ty to masz w zwyczaju. - oparłem się o ścianę tuż obok regału z książkami. Ehh, to jak zaatakował księżniczkę mogłoby się bardzo źle skończyć dla Królestwa. Mimo, że mógłbym też wyciągnąć konsekwencje w stosunku do księżniczki, to wolałbym jednak nie tworzyć sobie niepotrzebnych konfliktów.
-Ty to w ogóle jesteś na tyle dziwny, że...4
-Dość... - zamknąłem gwałtownie książkę, tak, że jej strony wytworzyły charakterystyczny trzask. - Będę musiał za ciebie przeprosić Królową, czy ty zdajesz sobie z tego sprawę, że należysz do rodziny książęcej i czy chcesz, czy nie to musisz przestrzegać pewnych zasad? Dobra... rozmowa z tobą i tak nic nie daje, zejdź mi już dzisiaj z oczu.. - dotknąłem swojego czoła masując je lekko, przy tym zamykając też szare ślepka. Niańczenie całej trójki młodszego rodzeństwa było nie lada zadaniem. Matka już nie za bardzo przejmowała się ich losem i tez nie specjalnie ingerowała w sprawy państwowe. Równie dobrze nie musiałaby być już królową, nie mam w niej żadnego oparcia, a i tak wszystkie ważne sprawy są kierowane bezpośrednio do mnie. Chwyciłem biały płaszcz, zarzuciłem go sobie na plecy jeszcze ostatni raz poprawiając kołnierzyk. Że też wszędzie muszę z nim chodzić. Tak wyglądam jakoś lepiej? Wyglądam bardziej jak książę, czy jak..
Wyszedłem z biura i od razu skierowałem się do wielkiej sali tronowej.
Rozmowa ciągnęła się niemiłosiernie długo. Wszystkie te sprawy związane ze zjednoczonymi Królestwami cały czas dawały mi się we znaki. Clarines było siedzibą wszystkich dokumentów na ten temat, więc jeśli pój miałby zostać zerwany to najpierw trzeba by było pozbyć się mojego Królestwa. To jest praktycznie i teoretycznie niemożliwe do wykonania, ale ostrożności nigdy za wiele. Wymknąłem się dopiero kiedy moja Matka przejęła pałeczkę, żeby pogawędzić ze starą znajomą. Miałem zamiar wrócić do swoich książęcych obowiązków, jednak od wykonania tego, skutecznie odciągnął mnie dźwięk fortepianu. Czyżby ktoś zakradł się do salonu, w którym często przesiadywałem? Tylko w tym jednym miejscu stał fortepian, w dodatku nie znałem żadnej osoby, która by tak potrafiła na nim zagrać. Wszedłem po cichu,żeby nie spłoszyć tego niegrzecznego gościa, aczkolwiek jej (okazało się, że to jednak ONA) wzroku nie udało mi się uniknąć.
-Przepraszam, nie powinnam tutaj wchodzić...- powiedziała czerwonowłosa panna, szybko wstając z miejsca i prostując się niczym na baczność. Eh kolejna, która będzie uważała, mnie za potwora? Kompletnie mając wylane na jej egzystencje (niegrzeczny książę) położyłem się na białej kanapie, jedną nogę nadal trzymając na ziemi. Przymknąłem oczy, a dłonią odgarnąłem sobie białe kosmyki włosów z twarzy.
-Nic się nie stało. Jesteś tego samego tytułu co ja więc proszę, nie traktuj mnie tak oficjalnie. - westchnąłem ciężko zmęczony już troszkę dzisiejszym dniem. - Zagrałabyś mi coś? Jeszcze raz... i proszę nie mów im, że tutaj jestem bo nie dadzą mi żyć..
(Keira?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz