piątek, 20 maja 2016

Od Fleur - C.D Dante

 Cóż, przyzwyczaiłam się już do takich zwrotów i choć strasznie mnie nudziły, nie dawałam po sobie tego poznać. Szanowałam troskę, jaką obdarowywała mnie służba, mimo że nie raz wiedziałam, iż robią to z przymusu, niżeli własnego wyboru. Poza tym... Czułam, że jestem traktowała jak jeden wielki obowiązek, a nie jak drugi człowiek. Dla większości rycerzy liczyło się tylko wypełnianie rozkazów i nawet nie potrafili zważyć na to, że jak inni posiadam człowieczeństwo oraz inne cechy ludzkie. Rozmawiam, mogę odpowiedzieć; mam imię i nic mnie nie powstrzymuje od tego, by się nim z kimś wymienić. Chciałabym w końcu móc się z kimś zaprzyjaźnić i nie być traktowana jak typowa... Księżniczka. Jakkolwiek dziwnie to brzmi. Są ich różne typy i z pewnością nie należę do tych, które wzywają pomoc, gdy tylko zatną się stroną od książki.
 – Czasem dobrze jest znać imiona swoich rycerzy – zaczęłam, nieco spokojniejszym tonem. – Przynajmniej wtedy czuję się bardziej normalna, albo mniej samotna – westchnęłam i kątem oka udało mi się zauważyć lekko zdziwioną minę mężczyzny zwanego „Dante”.
 – Na co dzień otaczają cię inni, Księżniczko. Jak to jesteś samotna? – zacisnął wodzę, patrząc przed siebie.
 – Owszem, to są znajomi ludzie, ale praktycznie nic o nich nie wiem. Rozmawiają ze mną, bo moi rodzice im płacą za przebywanie w zamku i odwalanie swojej roboty – wytłumaczyłam.
 Dante nie odpowiedział, jedynie przytaknął. Drogę do zamku całkiem przemilczeliśmy. Idealnie było słychać szum liści, hulający po otaczającym nas lesie. Po dzisiejszym wydarzeniu przekonałam się, że natura potrafi być podła, a rozbójnicy zamieszkujący las nigdy nie zamienią się w potulnych staruszków–zielarzy.
 Po powrocie, od razu na dziedzińcu spotkaliśmy zaniepokojoną służącą. Podbiegła do nas, pytając o to, co się wydarzyło. Naturalnie chciałam powiedzieć, jednak Dante szybko wyminął temat, bo chciał w ekspresowym tempie spotkać się z moim ojcem. Prawdę mówiąc, ja tak bym się na jego miejscu nie spieszyła. Kto wie, jak zareaguje na wyjaśnienia i misję zakończoną niepowodzeniem. Chcąc zyskać na czasie, zatrzymałam rycerza. Uratowało mnie to, że dostęp na salę tronową był jeszcze zablokowany.
 – Księżniczko, musimy się pospieszyć – chciał mnie obejść, lecz mu to uniemożliwiłam, wchodząc w drogę. Tak przy okazji, takie skakanie z boku na bok musiało wyglądać całkiem zabawnie.
 – Hm, zwracanie się do mnie „Księżniczko”, zaprawdę godne jest podziwu, ale wystarczy tylko Fleur – zrezygnowana przymknęłam oczy, posyłając przyjazny uśmiech. – Nie możesz tam wejść.
 – Dlaczego? – podniósł brew, lekko zdumiony.
 Szukałam dobrych argumentów, jednak w korytarzu wciąż utrzymywała się ta martwa cisza. Westchnęłam głośno, schodząc rycerzowi z drogi. Jednocześnie za nim skierowałam się na salę tronową, przed oblicze ojca. Złożyłam dłonie na krzyż, a Dante ukłonił się nisko, po czym dumnie stanął. Mój ojciec na początku zareagował dosyć spokojnie, wstał z miejsca posiedzenia i obdarował nas tajemniczym spojrzeniem.
 – Wiedziałem, że wam się uda – rzekł. – Jednak nie ukrywam zdziwienia z tego powodu, że poszło wam tak zręcznie i szybko. Pokażcie, co przywieźliście!
 – A-ale... – zaczęłam – nie udało się... – nim cokolwiek zdążyłam powiedzieć, wściekły głos króla dotarł do moich uszu sprawiając, że całe moje ciało się zatrzęsło. O dziwo, Dante stał jeszcze równo. Najgorsze było to, że zdenerwowany wzrok mojego ojca spoczywał właśnie na rycerzu. Przecież to nie była jego wina... Tego nie dało się uniknąć ani przewidzieć.
 – Sir Dante – powiedział srogo król. – Z tobą... policzę się później. Miałeś za zadanie dobrze poprowadzić moją córkę...
 – Ale on to zrobił! – wyrwałam się, podnosząc głos. – Gdybyś tylko dał mi dojść do słowa, dowiedziałbyś się, że napadła na nas wataha wilków, a kilka godzin później rozbójnicy – widząc jego minę, miałam ochotę wybuchnąć gromkim śmiechem.
 Srogo spojrzałam na swojego ojca.
 – Nie udało mi się wykonać zadania, ale Dante... – wskazałam na mężczyznę – to może być jedyna osoba, która uszła z życiem oprócz mnie. Wszystkie powozy, ludzie... Nic nie zostało. A ty się wciąż martwisz o to, czy zadanie jest ukończone.
 Nastała cisza. Nie zamierzałam jej przerywać.
 – Fleur... – rzucił król, podnosząc wzrok ku mnie.
 – Przypominasz sobie o mnie wyłącznie wtedy, kiedy czegoś chcesz... Dla mnie to jest jasne – odwróciłam się na pięcie. – Ach, i nie możesz obsypywać winą tego rycerza, wywiązał się ze swojego zadania, poświęcając życie swoich sojuszników.
 I znowu ta oficjalna cisza...  nagle przewróciłam spojrzenie na białowłosego.
  – Teraz widzisz jak to wygląda. Gdybym zginęła, nie zrobiłoby to większej różnicy. Mam też starszą siostrę, która mogłaby objąć tron, gdy nadejdzie czas.

< Dante? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz