On tak to wszystko na poważnie mówił? Czy to wszystko przez to, ze go uderzyła, i że sprawy toczyły się właśnie w ten sposób? Zadawałam sobie co chwile prawie to samo pytanie tylko zmieniając kończący wyraz i zastanawiałam się po co ta całą ceremonia, skoro on nawet nie czuje się ze mną związany jak widać. Spuściłam głowę już nie okazując zupełnie żadnych negatywnych emocji, bo po co. I tak go to nie ruszało, a jedynie chciał wypełnić zadanie przydzielone przez mojego starszego brata. Żadnych więzi, ani nic, to nawet dla mnie zrozumiałe, bo niektórzy rycerze właśnie tacy byli.
-Rób.. co chcesz.. - mruknęłam będąc kompletnie zmęczona tym wszystkim. Dlaczego tak bardzo bolało mnie kiedy ktoś traktował mnie jedynie jako "zadanie do wypełnienia", bo inaczej dostanie naganę od przyszłego króla. Chyba powinnam się już do tego przyzwyczaić, bo to nie pierwszy i nie ostatni.
-Chyba musisz to powiedzieć bardziej oficjalnie, żeby mnie zwolnić ze służby.
-Ale ja nie chce. Jeśli chcesz, jedź. Udam, że się zgubiłeś po drodze, ale ja nie dam ci tego zwolnienia. - powiedziałam już bardziej stanowczo. Co jak co, ale pozbywać się go jeszcze nie mam zamiaru i to nie tylko ze względu na to, że jest moim nauczycielem. Mimo, że znam go dosyć krótko to już zdążyłam się do niego przywiązać. Do tego drugiego z resztą też.
-No to mam sobie tak po prostu odjechać i udawać, że cie nie znam? To trochę nie wykonalne, księżniczko, nie sądzisz? - mój tytuł zaakcentował tak wyraźnie, że miałam ochotę ponownie sieknąć go w ten pusty łeb. Nawet nie odpowiedziałam, jedynie wzruszyłam ramionami wyczekując jego odpowiedzi na ten dziwny gest. Ku mojemu zdziwieniu chłopak nie powiedział już nic więcej, odwrócił się i miał zamiar odejść, kiedy to jakiś bliżej nie określony impuls rozkazał mi złapać go za rękaw koszuli. Mimo, że mój chwyt nie był jakiś super pewny i w sumie to pewnie prawie go nie czuł, to jednak zatrzymał się i spojrzał przez ramię na mnie. Nadal miałam wzrok wbity w podłogę więc pewnie ciężko mu było dostrzec to co mam oczach. Chodzi mi o to, że nie mógł wyczytać jakie emocje mi towarzyszyły.
-A jeśli... powiem, że chcę żebyś został? - szepnęłam prawie nie dosłyszalnym tonem. Nie wiem dlaczego, ale to co przed chwilą powiedziałam wydało mi się tak krępujące, że poczułam jak na moje policki wstępuje lekki nie pokój w postaci różowych rumieńców. Przez parę dłuższych chwil czekałam na jakąś odpowiedź, chodź by najmniejszą reakcję, nawet bałam się podnieść wzrok! Nic nie odpowiedział, ani też drgnął. To mnie w pewnym sensie przeraziło, ale też mną wstrząsnęło i zafundowało taki "zimny prysznic". Puściłam jego rękaw i bezwładnie opuściłam rączkę, która opadając uderzyła bezwiednie w mój bok. Cofnęłam się o krok do tyłu zwiększając między nami dystans, bo w takim razie moje słowa nie miały teraz najmniejszego znaczenia, a były dla mnie naprawdę trudne do wypowiedzenia. Odwróciłam się cichutko nie mówiąc nic więcej, no chyba czas mu dać spokój. Zrobi to co będzie uważał..
( Rhaegar?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz