Nie, no wcale nie czułem się olany przez dziewczynę, chociaż jak widać o wiele ciekawszy teraz okazał się kot. Pokręciłem tylko głową w prawo i w lewo z lekkim rozczarowaniem w oczach. Przecież nie mogę jej teraz tak po prostu tu zostawić, bo jak ją znajdzie ten sam facet to nie tylko ją zgwałci, ale poćwiartuje i zakopie, a potem odkopie, zgwałci zwłoki i znów zakopie... Dobra może trochę przesadziłem. Rozejrzałem się dookoła, czy czasem z czystego przypadku nikt nas nie podsłuchuje lub nie podgląda. Dziwnie musiało to wyglądać, kiedy książę z niewidomych przyczyn wymyka się z zamku, a potem ciągnie za sobą jakąś dziewkę. No gratuluję inteligencji, bo jak cie teraz znajdą to co najmniej dostaniesz dożywotni zakaz wychodzenia poza mury, Książę.
-Nie mogę cie tak tutaj zostawić... - mruknęłam jak gdyby sam do siebie, bo jak widać dziewczynę kompletnie nie interesowały w danym momencie moje słowa. Później zacznę się zastanawiać nad tym co ona właściwie robi o takiej porze sama w mieście. Niby nic dziwnego, ale jednak młode dziewczyny nie powinny się tutaj same kręcić.
-Spokojnie poradzę sobie, nie musi sobie książę zawracać głowy taką szara myszką jak ja, naprawdę..
-Bez dyskusji! Nie chce, żeby cie ktoś tutaj zgwałcił, albo cokolwiek innego.... wiesz jakie miałbym przez to wyrzuty sumienia?
-Wszyscy w Clarines mówią, że młodszy książę to taki dzikus, a jednak martwisz się o kogoś innego niż o samego siebie.. - zaśmiała się, na co ja lekko zdziwiony przekrzywiłem główkę. Jaka śmiała, chociaż może to i dobrze, nie będzie sztywna tak jak wszystkie. - Po za tym nie sądziłam, ze twoje włosy naprawdę są takie.. białe..- na chwilę oderwała się od kota, wyciągnęła rączkę żeby móc dotknąć jednego z wystających kosmyków. Przewróciła białe nitki w palcach po czym uśmiechnęła się delikatnie.
-Ah no widzisz, dobrze, ze mnie uświadamiasz o ich prawdziwym kolorze, bo zawsze myślałem, że są różowe.. - przewróciłem oczami poprawiając kaptur i chowając dokładnie resztki wystających włosów. - Chodź. - pociągnąłem ją znów za sobą, kompletnie nie akceptując żadnych sprzeciwów.
-Co ty .. czekaj! Gdzie ty mnie ciągniesz!? - zatrzymała mnie raptownie przez co wręcz poleciałem do tyłu. Kurcze ta kobitka wbrew pozorom ma nieco więcej siły niż się spodziewałem.
-Do zamku, rano się będziesz włóczyła po mieście, na razie jestem za ciebie odpowiedzialny. Uprzedzam, że będziemy szli nieco trudniejszą drogą do mojej komnaty.
-A jeśli nie chce z tobą iśc?
-O nie i co teraz? - zatrzymałem się i spoglądając na nią swoimi niebieskimi oczkami próbowałem udawać jakiekolwiek najmniejsze przejęcie - Przykro mi, nie obchodzi mnie to w danym momencie.
[...]
Po jakichś 20 minutach byliśmy już w zamku, biedna dziewczyna, musiała skakać po tych wszystkich murkach i balkonach razem ze mną. Po drodze też dziwiła się, ze jako książę jestem taki zwinny skoro właściwie wszędzie gdzie bym chciał mogłaby mnie nosić służba. Dosłownie.
- Co to za parkour! - warknęła na mnie lekko zdyszana już u mnie w komnacie.
-Przykro mi, że musiała panienka przez to przechodzić. - powiedziałem z udawanym, przesłodzonym akcentem księcia. Przecież właśnie tak powinienem się do niej zwracać, czyż nie? A przynajmniej tego wymagały ode mnie moje królewskie maniery. Ściągnąłem z siebie szary płaszcz, przy okazji poprawiając zmierzwione włosy, a tak swoją drogą... - Co ja mam teraz z tobą zrobić.. - oparłem się o ścianę zerkając na dziewczynę.
( Mai?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz