Uwielbiałam patrzeć na niego. Sam fakt, że mogłam ujrzeć chociaż błysk
jego srebrzystych włosów całkowicie mi wystarczał. To, że sprzątając
jego komnatę mogłam poczuć jego zapach. Dotknąć pościeli i ubrań,
których i on dotykał. Kryć się po kątach by tylko móc go ujrzeć.
Wszystko zaczęło się z niejasnego wspomnienia, które czasem spędzało mi
sen z powiek. Tonęłam. Lodowata woda skutecznie odbierała mi całe
ciepło. Zalewała nos i utykała w płucach. Wirowała nad moją głową,
zamazując obraz przed oczami. Nagle znów zafalowała. Potem się
uspokoiła. Uderzała we mnie kiedy ktoś próbował mnie wyrwać z jej
lodowatych szponów. To był mój książę. Pamiętam jego srebrne włosy i
oczy kiedy próbował wyciągnąć mnie na powierzchnię. Później nic. Kiedy
próbowałam pytać ojca o srebrnowłosego chłopca on odpowiadał, że nic o
nim nie wie. Potem wypadł mi z głowy. Kiedy ciotka Sarah przyjechała do
mojego ojca na wieś podjęła za mnie decyzję, która zmieniła moje życie.
-A co z łukiem? - spytałam ojca.
-Ona strzela z łuku?!-spytała przerażona ciotka. - Trevorze przecież ty
robisz z niej chłopaka!. Zabieram ją natychmiast! Nie może się
wychowywać bez matki! Tym bardziej w tej grobowej atmosferze!
Nie słuchała protestów mojego ojca. Zabrała mnie ze sobą do dalekiego
Clarines. Umieściła wśród służby tamtejszej Rodziny Królewskiej. I wtedy
ujrzałam go po raz drugi. W czasie uczty jak miałam podawać jedzenie.
Taca wyślizgnęła się mi z rąk. Brzdęk srebrnej tacy rozniósł się po
całej sali. Wszyscy przyglądali się mi z rozbawieniem, ale nie on. Jego
jedynego to nie bawiło. Nawet jego rodzeństwo pękało ze śmiechu.
Policzki momentalnie pokrył mi palący rumieniec. Zgięłam się w ukłonie
po czym szybko odbiegłam. Ciotka była zła. Bardzo zła. Sprała mnie za
to. Do późna potem musiałam myć naczynia mimo, że na dworze było zimno i
woda była lodowata. Potem przydzieliła mnie do pomocy kuchennej jednak i
tam się nie sprawdziłam. W końcu stałam się pokojówką w komnatach
królewskich. Wtedy mogłam więcej przyglądać się księciu. Więc nie
przejmowałam się wrednymi docinkami ze strony zazdrosnych pokojówek.
Nawet wtedy nie wiedziałam, że sprzątanie pokoi Rodziny Królewskiej jest
aż tak pożądanym zajęciem. Robiły wszystko by uprzykrzyć mi życie.
Kiedy była moja kolej by posprzątać dormitorium robiły jeden ogromny
bałagan, że sprzątanie tego zajmowało mi kilka godzin i ledwo wyrabiałam
się do pracy. Tak minęło mi kilka lat.
-Yume wstawaj! Na litość boską obudź się bo zaraz znów się spóźnisz-
piskliwy głos ciotki Sarah obudził mnie zanim jeszcze słońce wzeszło.
-Już wstaję ciociu- mruknęłam.
-No ja myślę-powiedziała i wyszła.
-No masz czemu ta twoja ciotka robi taki hałas?-spytała sennie Siren.
Wzruszyłam ramionami. Wstałam. Ubrałam uniform pokojówki. Włosy
związałam w warkocz. Było chłodno. Chociaż czego spodziewać się po
piątej rano. Pościeliłam łóżko. Przełknęłam resztki zimnego kurczaka z
wczorajszej kolacji popiłam to wszystko mlekiem i poszłam na dwór po
drewno na opał. Mimo, że wiosna zbliżała się wielkimi krokami to wciąż
było chłodno. Wracając z całym naręczem drewna poślizgnęłam się na
omszałych schodkach i drewno rozsypało się wokół mnie. Zaklęłam
szpetnie, za co pewnie ciotka wysłałaby mnie do czyszczenia przypalonych
garów i pozbierałam drewno na podpałkę. Ruszyłam przejściem dla służby w
kierunku pokoju Księcia Ranmaru. Niczym cień przemknęłam obok jego
łóżka, żeby go nie obudzić. Uśmiechnęłam się kiedy książę słodko
poruszył się pod pościelą. Szybko zabrałam się za napalenie w kominku.
Wiedziałam, że jeśli się nie pośpieszę ciotka znów mnie zbije. Kiedy już
rozpaliłam w kominku księcia, podrzucając tyle, aby wciąż paliło się
kiedy książę wstanie. Następnie zabrałam się za kominki jego rodzeństwa.
Potem ruszyłam do kuchni. Czekał na mnie cały stos naczyń do umycia.
Szybko ruszyłam po wodę do studni. Zajrzałam do środka by wyciągnąć
wiadro. Przebiegł mnie dreszcz. Oddychałam głęboko próbując się
uspokoić. Wyciągnęłam lodowatą wodę. Zaniosłam ją do kuchni i szybko
uporałam się z umyciem naczyń mimo, że czasem moje dłonie przeszywały
igiełki zimna. Następnie napaliłam w piecu. Potem potężnym kopniakiem
zostałam wywalona z kuchni. Miałam co najmniej dwie i pół godziny zanim
będę musiała iść i uszykować Rodzinie Królewskiej ubrania, a następnie z
godzinę zanim wstaną i będę mogła zmienić pościel. Potem zrobić pranie.
“Zapowiada się bardzo pracowity dzień”pomyślałam wciągając buty. Już
zrobiło się wystarczająco jasno, abym mogła pójść i poćwiczyć. Wyszłam
bocznym wyjściem i biegiem zniknęłam w lesie. Wypuszczałam strzałę za
strzałą. Wszystkie trafiały bezbłędnie do celu. Trening przychodził mi z
łatwością. Szybko więc minął mi czas. Musiałam wracać. Znów ubrałam
uniform pokojówki. Szybko wykonałam swoje zadanie i poszłam pomóc przy
przygotowywaniu śniadania. Kiedy Rodzina Królewska zasiadła do śniadania
ja musiałam iść i doprowadzić ich komnaty do porządku zanim oni skończą
jeść. Szybko przebyłam drogę do komnat. Równie szybko i wprawie
uporałam się ze zmianą pościeli i sprzątaniem. Właśnie zamknęłam drzwi
dla służby kiedy ktoś wszedł do komnat. Zdążyłam na czas. Potem ciotka
wciąż wymyślała dla mnie różne ciężkie zadania. Cały dzień minął mi
bardzo szybko i zanim się obejrzałam musiałam zanieść podwieczorek
Rodzinie Królewskiej. Najpierw zaniosłam go II Księciu i Księżniczce.
Nie mogłam znaleźć I Księżniczki. Zapukałam do drzwi pokoju I Księcia i
weszłam do środka. Zastałam tam I Księcia i Księżniczkę. Rozmawiali.
Książę był bez koszuli. Kiedy weszłam oboje spojrzeli w moim kierunku.
Przerwali swoją rozmowę. Moje policzki pokrył ognisty rumieniec. Zgięłam
się w ukłonie.
-Wybacz mi panie!-pisnęłam kłaniając się.
Czułam jak moje policzki płoną żywym ogniem. Było mi tak bardzo wstyd.
<Ranmaru? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz