niedziela, 22 maja 2016

Od Fleur - C.D Dante

 Po wyjściu z zamku miałam skierować się do zależnej części zamku, która znajdowała się nieco głębiej w lesie. Wobec tego, od razu po audiencji wyszłam z fortecy, ścieżką wędrując w stronę obficie zalesionych gąszczów. Aleja jednak była dość długa, więc przez dłuższe chwile towarzyszyły mi oświetlenia i murki. Na początku sądziłam, że ktoś za mną podąża. W związku z tym co jakiś czas odwracałam się, by złapać tego kogoś na gorącym uczynku, jednakowoż ciągle spotykałam się z rozczarowaniem, a do głowy przychodziły mi myśli o tym, czy może troszeczkę nie dramatyzuję. Obecnie wiele nerwów zbudowało swe kłębki w moim zmęczonym umyśle. Mimo wszystko, oglądałam się za siebie przez jakieś dziesięć minut, wytężałam podejrzliwie wzrok... I nic. Odpuściłam sobie i to był jeden z moich większych błędów, jakie popełniłam.
~
Białowłosy rycerz podczas naszego pierwszego spotkania przy powozach wydawał się... nieco mniej skłonny do niniejszych zachowań. Gdy tylko przykuł mnie do ściany, dłoń opierając na wysokości mojej twarzy, uspokoiłam się nieco, aczkolwiek wciąż z trudem łapałam oddech. Strach i przerażenie przerodziło się w zdenerwowanie, gniew, a zarazem wielką ulgę.
 – Zaciągnę i zgwałcę? – powtórzyłam, unosząc zastanawiający wzrok ku górze, w akcie myślenia. – Chyba podmieniono mi rycerza, ewentualnie to ja go nie znałam. No nic, nie powinieneś mnie zatrzymywać, bo nie jesteś już na służbie albo jak wolisz „wynajęciu”.
 – Wciąż uważam, że nie powinna Pani o tej porze wychodzić z zamku. Można tu spotkać różnych ludzi, którzy nie zwróciliby uwagi na położenie w hierarchii... – odparł tajemniczo, nie zmieniając swojej pozycji.
 – Co ty nie powiesz... potrafię się obronić – rzuciłam, przechodząc pod ramieniem mężczyzny.
 – Sądząc po zajściu sprzed kilku minut... oczywiście, że tak – przyznał z ironią w głosie.
 Moje kąciki ust lekko zadrżały. Może powinnam zacząć żałować, że się za niego wstawiłam. No cóż, a wstawiłam się, ponieważ ochronił mnie podczas napadu i gdybym pozostawiła sprawę samej sobie, wówczas rycerz dostałby karę oraz śmierć jego sojuszników poszłaby na marne.
 – Mam ważną sprawę, więc mnie już nie zatrzymuj – powiedziałam spokojnym tonem, natomiast następne zdanie przybrało tajemniczej barwy. – Inaczej sama postawię cię przed obliczem mojego ojca. Mam bardzo szemrane interesy – oczywiście zażartowałam. Puściwszy oczko białowłosemu rycerzowi, odwróciłam się i wykonywałam kolejne kroki do przodu.
 Wszystko byłoby dobrze, gdyby po chwili ktoś nie próbował mnie zaciągnąć na zamek siłą. Obejrzałam się za siebie; Dante sięgnął, by znów mnie złapać, jednak odsunęłam się skocznie, co sprawiło, że dolna część mojej sukienki uniosła się na powietrzu. Rycerz przez przypadek za nią złapał, a ja usłyszałam dźwięk... rwącej się tkaniny. Nim się zorientowałam, poczułam zimny chłodek na dolnej partii ciała. Zalana rumieńcem, automatycznie odwróciłam się w stronę mężczyzny i zacisnęłam sukienkę wokół swojej sylwetki tak, aby dobrze zakrywała rozerwany obszar.
 – W-widzisz co narobiłeś?! – odwróciłam wzrok, nie ukrywając zażenowania. – P-pomóż mi!
 Czułam się jak wbita w ziemię. Księżniczka z porwaną sukienką, rycerz przypominający z zachowania gwałciciela, środek alei oraz osłona nocy. Tak, to naprawdę dobrze brzmiało! Może nie doszłoby do tego, gdybym nie próbowała wyjść z zamku, ale też miałam swoje powody.

< Dante? xD >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz