Dzień powoli chylił się ku końcowi, ustępując miejsca nocy. Głośne stąpanie Jaśmin odbijało się echem wśród leśnej głuszy, co jakiś czas płosząc to mniejsze, to większe z dzikich mieszkańców królestwa. Poprawiłam się w siodle, które z wygodnego już jakąś godzinę wstecz powoli zaczynało ''boleć''. Nigdy nie lubiłam dłuższych wypadów gdzieś tam, daleko. A nawet blisko. Po prostu jazda po jakimś czasie zaczynała być bardzo męcząca, nawet dla najbardziej doświadczonego jeźdźca. Jedynym plusem było cywilne ubranie- ulga od ciężaru zbroi i przyjemnie ciepły płaszcz. W oddali dało się już usłyszeć pojedyncze odgłosy towarzyszące wieczorom w większych wioskach. Ulżyło mi, jak jeszcze nigdy. W tej chwili marzyłam tylko o wykupieniu pokoju w jednej z gospód i sporej kolacji. Idealne zakończenie ciężkiego dnia, a raczej kilku dni spędzonych na intensywnych treningach. Ujrzawszy pierwsze zabudowania, pozwoliłam sobie na pierwszy od kilku godzin spacer na własnych nogach. Zeskoczyłam z siodła, wewnątrz wręcz skacząc ze szczęścia. Uniosłam ręce w górę, rozciągając zastałe mięśnie. No, już prawie jesteśmy w domu, przeszło mi przez myśl. Byleby znalazło się gdzieś miejsce. Złapałam za wodze, choć raczej nie było to potrzebne i tak by za mną szła, jak taki typowy Burek. Ale kto ją tam wie, bydle mogłoby też narobić szkód, przykładowo chcąc skubnąć co nieco miejscowym, a zdarzyło się to już kilka razy. Zapach słonawej wody stawał się coraz lepiej wyczuwalny wraz z brnięciem przed siebie. Uwielbiałam takie miejsca. Rozejrzałam się jeszcze raz, w poszukiwaniu jakiegokolwiek szyldu, czy innego znaku charakterystycznego dla miejsc z noclegami. Wtedy też, przez typową dla mnie nieuwagę, wpadłam prosto na coś. Cofnęłam się szybko, jakby spanikowana, wbijając wzrok nie w coś, jak podejrzewałam, a w kogoś.
- Wybacz- powiedziałam szybko.
<Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz