Biegłam a raczej uciekałam. Bieg jest z własnej woli a tu adekwatnie jej
nie było. Gonił mnie wściekły sprzedawca. W sumie miał do tego prawo,
ukradłam jedno jabłko. Cóż po przeprowadzce do nowego miejsca spotykają
mnie same problemy. Minął niespełna miesiąc, a już mnie dwukrotnie
okradziono. Cóż niestety i teraz nie mam zbyt wielu rzeczy więc jestem
zmuszona radzić sobie w dość nietypowy sposób. Wbiegłam do jednej
karczmy i wmieszałam się w tłum.
- Stój! - usłyszałam krzyk właściciela. Nie widziałam go ale wiedziałam,
że muszę się wydostać z karczmy. Weszłam na piętro. Zauważyłam otwarte
okno. “Może być” - pomyślałam i poszłam w jego kierunku. Wyjrzałam przez
nie, a gdy okazało się, że jest tam w miarę długi spadzisty daszek
wyszłam przez nie. Zanim z niego zeskoczyłam rozejrzałam się dokoła czy
nie ma gdzieś osoby ścigającej mnie. Gdy teren okazał się czysty
skoczyłam i wylądowałam na hałdzie piachu. Szybkim krokiem oddaliłam się
od karczmy i udałam w miejsce gdzie zostawiłam mojego wierzchowca.
Nagle coś zaatakowało moją nogę. Wystraszona podskoczyłam i pisnęłam.
Spojrzałam w dół i zobaczyłam, że to mój kot. Odetchnęłam i ruszyłam
dalej. Po chwili byłam już przy Blaco - koniu. Dosiadłam go i ruszyłam
przed siebie. Pod wieczór byłam już w innym mieście. Zsiadłam z konia i
postanowiłam się rozejrzeć wokoło. Budynki były zadbane, a większość
uliczek wyłożona kostką. Pewnie trafiłam do jednego z bogatszych miast. W
każdym domu paliło się co najmniej jedno światło, a główne ulice
rozświetlały latarnie.
- Witaj - Usłyszałam czyjś głos zza pleców. Odwróciłam się i zobaczyłam
przede mną kupca. Śmierdziało od niego nie tylko mieszaniną alkoholu i
potu. - Co panienka robi samo o tej porze? - Zapytał mnie. Automatycznie
odsunęłam się. Jednak mężczyzna nie zrozumiał aluzji i napierał dalej. -
Mogę się panienką zaopiekować - uśmiechną się.
- Nie dziękuję, nie skorzystam - odmówiłam, odwróciłam i zaczęłam iść w
swoją stronę. Jednak po chwili poczułam jak czyjaś dłoń, od razu
wiedziałam, że jest to dłoń tego mężczyzny, zaciska się na moim
nadgarsku. - Chyba wyraziłam się jasno - Spojrzałam na niego kątem oka.
Gruby, spity facet nie był żadnym przeciwnikiem. Uderzyłam go w brzuch.
Natychmiast puścił moją rękę. Najwyraźniej zabolało. Odeszłam od niego.
Po chwili obejrzałam się, by zobaczyć czy nie idzie za mną. Odpuścił
sobie. Zagapiłam się i wpadłam na kogoś.
- Przepraszam - wymruczałam i spojrzałam na osobę z którą się zderzyłam. Był to mężczyzna.
<A więc z kim się zderzyłam? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz