czwartek, 26 maja 2016

Od Rhaegar'a - C.D Catherine

Księżniczka? Jaka do cholerki księżniczka. Nie miałem ochoty myśleć o jakichś rozpuszczonych, okropnych, przyprawiających mnie o mdłości dziewczętach. Teraz liczyło się tylko to, że łeb mi pęka. Strasznie chyba wczoraj balowałem, ciekawe tylko z jakiej okazji. Księżniczka… księżniczka. I nagle jak jasny grom z nieba, do głowy wpadło mi wszystko. Ach tak Rona… tylko co z nią? Pamiętam tylko tyle, że po naszym przyjeździe udałem się z Yoshitem, żeby nachlać się do nieprzytomności. Najwyraźniej mi się udało, bo oto byłem w nieznanym mi pokoju, który był za duży i za ładnie wystrojony jak na skromnego rycerza.
- Rona? Nie mam zielonego pojęcia… - zlustrowałem pokojówkę spojrzeniem swoich fioletowych oczu, nigdy jej tutaj nie widziałem. Jakim cudem, taką piękność wyczaiłby na odległość pięciu kilometrów. Czyżby mistrzyni w chowanego? Ciekawe jak chowa się w łóżku… - Nie mam pojęcia piękna Pani – uśmiechnąłem się wstając.
Była to chyba jednak najgłupsza rzecz jaką mogłem dzisiaj zrobić, w głowie mi się zakręciło i prawie upadłem, jednak zdołałem zachować równowagę. Kiedy już się wyprostowałem, spojrzałem w oczy dziewczyny. Nie wierzyła mi, tak jakbym był czemuś winny. Skąd mam wiedzieć gdzie ta Rona się szwęda.
- Nie wiesz? – uśmiechnęła się jakoś tak dziwnie – To wyjaśnij mi, co Sir robisz w jej pokoju?
To był pokój Rony? Zadziwiające, dotąd widziałem go tylko w ciemnościach kiedy budziłem Ronę na treningi, był całkiem ładny… ale czy nie za duży na taką pchełkę? W sumie to czego ja się spodziewałem, powinienem od razu się zorientować gdzie jestem. Ogromna, zdobiona szafa z sukienkami – wrogami Rony. Przepiękne zasłony, wykonane z najdroższych tkanin. Jednym słowem ogromny przepych. Pewnie, zobaczyliby by tylko zapchlony tyłek… głód, smród i ubóstwo. Nie raz, nie dwa widziałem martwe z głodu dzieci na drogach. Niestety, rodzina królewska rzadko kiedy wiedziała jak jest naprawdę w ich kraju, albo po prostu perfekcyjnie to maskowali. Na samą myśl, poczułem nagłe odrzucenie do wszystkich, tak jak za dawnych lat. Tylko, że rodzina królewska którą znałem będąc jeszcze w wieku Rony lub nawet mniejszy, była czymś innym. Mniejsza, muszę to wyrzucić z głowy. Jeszcze raz spojrzałem na niską, z pięknymi i obfitymi kształtami blondynkę wzruszając ramionami.
- Nie pamiętam nic z wczoraj, naprawdę… no może jak wchodziłem do karczmy najeść się i napić… potem już nic.
Mina dziewczyny była teraz naprawdę dołująca, wyobrażała sobie pewnie najgorszy z możliwych scenariuszy. O nie, nigdy bym nie tknął księżniczki w ten sposób, nawet na trzeźwo.
- Nie wiem za kogo mnie masz, ale nie jestem gwałcicielem, nawet po pijaku potrafię zachować resztę, zdrowego rozumu. Zresztą poszukajmy ją, pewnie uciekła jak tylko się zjawiłem w tym pokoju. Sam bym uciekł… - dodałem szeptem.
Służka nie wyglądała na w pełni zadowoloną, jednak chyba nie miała wyjścia. Zaginięcie księżniczki to nie jest coś, na co można ot tak machnąć ręką i pójść dalej spać. Ale w sumie, chętnie bym to zrobił. Jednak potem sumienie gryzłoby mnie niemiłosiernie, a mnie najpewniej powiesili. Swoją drogą, jeśli zamierzają mnie ukarać karą śmierci za wtargnięcie do komnaty księżniczki… wybrałbym ścięcie głowy, to bardziej honorowa śmierć niż powieszenie i znacznie przyjemniejsza. Jeśli śmierć można nazwać przyjemną. Tak… już sobie wyobrażam moją główkę nabitą na pal, powolutku gnijącą… ptaki wyżerające moje fioletowe oczy… cudnie.
- Panienka zamierza mnie wydać strażą? – zapytałem z przekąsem i szerokim uśmieszkiem na twarzy.

(Catherine?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz