środa, 18 maja 2016

Od Mai

Biegłam a raczej uciekałam. Bieg jest z własnej woli a tu adekwatnie jej nie było. Gonił mnie wściekły sprzedawca. W sumie miał do tego prawo, ukradłam jedno jabłko. Cóż po przeprowadzce do nowego miejsca spotykają mnie same problemy. Minął niespełna miesiąc, a już mnie dwukrotnie okradziono. Cóż niestety i teraz nie mam zbyt wielu rzeczy więc jestem zmuszona radzić sobie w dość nietypowy sposób. Wbiegłam do jednej karczmy i wmieszałam się w tłum.
- Stój! - usłyszałam krzyk właściciela. Nie widziałam go ale wiedziałam, że muszę się wydostać z karczmy. Weszłam na piętro. Zauważyłam otwarte okno. “Może być” - pomyślałam i poszłam w jego kierunku. Wyjrzałam przez nie, a gdy okazało się, że jest tam w miarę długi spadzisty daszek wyszłam przez nie. Zanim z niego zeskoczyłam rozejrzałam się dokoła czy nie ma gdzieś osoby ścigającej mnie. Gdy teren okazał się czysty skoczyłam i wylądowałam na hałdzie piachu. Szybkim krokiem oddaliłam się od karczmy i udałam w miejsce gdzie zostawiłam mojego wierzchowca. Nagle coś zaatakowało moją nogę. Wystraszona podskoczyłam i pisnęłam. Spojrzałam w dół i zobaczyłam, że to mój kot. Odetchnęłam i ruszyłam dalej. Po chwili byłam już przy Blaco - koniu. Dosiadłam go i ruszyłam przed siebie. Pod wieczór byłam już w innym mieście. Zsiadłam z konia i postanowiłam się rozejrzeć wokoło. Budynki były zadbane, a większość uliczek wyłożona kostką. Pewnie trafiłam do jednego z bogatszych miast. W każdym domu paliło się co najmniej jedno światło, a główne ulice rozświetlały latarnie.
- Witaj - Usłyszałam czyjś głos zza pleców. Odwróciłam się i zobaczyłam przede mną kupca. Śmierdziało od niego nie tylko mieszaniną alkoholu i potu. - Co panienka robi samo o tej porze? - Zapytał mnie. Automatycznie odsunęłam się. Jednak mężczyzna nie zrozumiał aluzji i napierał dalej. - Mogę się panienką zaopiekować - uśmiechną się.
- Nie dziękuję, nie skorzystam - odmówiłam, odwróciłam i zaczęłam iść w swoją stronę. Jednak po chwili poczułam jak czyjaś dłoń, od razu wiedziałam, że jest to dłoń tego mężczyzny, zaciska się na moim nadgarsku. - Chyba wyraziłam się jasno - Spojrzałam na niego kątem oka. Gruby, spity facet nie był żadnym przeciwnikiem. Uderzyłam go w brzuch. Natychmiast puścił moją rękę. Najwyraźniej zabolało. Odeszłam od niego. Po chwili obejrzałam się, by zobaczyć czy nie idzie za mną. Odpuścił sobie. Zagapiłam się i wpadłam na kogoś.
- Przepraszam - wymruczałam i spojrzałam na osobę z którą się zderzyłam. Był to mężczyzna.

<A więc z kim się zderzyłam? :3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz