piątek, 20 maja 2016

Od Rhaegar'a - C.D Rony

Od czasu, kiedy księżniczka udała się na stronę, minęło już sporo czasu. Pięć, albo nawet i dziesięć minut. Od tego czasu, nie odezwałem się z moim nowym towarzyszem ani razu, siedzieliśmy cicho wyczekując powrotu swojej Pani. Jednak czas nieubłaganie mijał i mijał, a ona nie wracała. W końcu wspólnie zadecydowaliśmy, że pójdziemy ją poszukać. Z początku chciałem iść sam, ale Yoshito uparł się, że idzie ze mną i koniec kropka. W sumie mu się nie dziwię, ja też bym chciał iść na jego miejscu, o dziwo ja też posiadam jakąś dumę i potrzebę wypełnienia swoich obowiązków. Razem ruszyliśmy w miejsce, gdzie ostatnio widzieliśmy księżniczkę, cały czas szliśmy prosto, rozglądając się w około. Miałem nadzieję, że Ci zbóje nie udali się za nami i nie zrobili jej krzywdy. Z początku starałem się odpędzić od siebie tą myśl, jednak im dłużej ją szukaliśmy, tym trudniej było mi wierzyć w szczęśliwe zakończenie tego zdarzenia.
 - Rona! – zrezygnowani zaczęliśmy ją wołać – Rona!
Nie ważne ile razy byśmy ją szukali i tak nie odpowiadała. Teraz już wręcz panicznie zaczęliśmy ją szukać, rozdzieliliśmy się, powiększając tym samym zasięg naszych poszukiwań. Kiedy już traciłem wszelkie nadzieje, Yoshito ją znalazł.
 - Rhaegar! – gdzieś w oddali usłyszałem jego wołanie – Szybko! Tutaj!
Trochę na oślep, poleciałem w stronę wołania, o dziwo udało mi się trafić. Księżniczka leżała na ziemi a z jego boku nadal wylewała się krew. Była ranna… w którym momencie to się stało. Upadłem na kolana tuż obok niej rozrywając swoją koszulę, obwiązałem cienką tkaniną talię księżniczki, starając się zatamować krwawienie. Rana nie była w cale taka świeża, musiało się to stać wtedy, kiedy zrobiła szarżę na wrogów, jaka ona jest głupia i bezmyślna, jak mogła od razu nas o tym nie powiadomić!? Kiedy jakoś udało nam się wspólnie zatrzymać krwawienie, wziąłem ją na ręce. Widząc minę Yoshita tylko pokręciłem głową.
 - Nie dam Ci jej nieść mimo tego, że to ty ją znalazłeś, oszczędzaj swoje ramię bo jeszcze może się ono tutaj przydać.  – powiedziałem zdecydowanym tonem.
Rycerz już nic nie protestował tylko szedł przodem z wyciągniętym mieczem, tym razem to ja będę nieprzydatny w razie czego w czasie walki, no przecież nie rzucę nią o ziemię jak kłodą.
Do naszego tymczasowego obozowiska udało nam się dotrzeć w miarę szybko, położyłem księżniczkę na jakiejś pomiętej stercie koców, ze smutkiem wpatrując się w jej nieprzytomne oblicze. Rana już co prawda nie krwawiła, jednak ona i tak straciła za dużo krwi, zdecydowanie za dużo. Kto wie ile czasu leżała tak nieprzytomna. Yoshito siadł koło niej, wpatrując się w jej płytko oddychającą, klatkę piersiową. To może zabrzmieć okropnie, ale wszystko zależy od niej czy teraz przeżyje. Sam usiadłem na twardej ziemi, jednak trzymając pewną odległość od nich, wpatrywałem się beznamiętnie w ziemię nie wiedząc co robić. Rzadko, naprawdę rzadko, czułem takie zmieszanie i bezsilność, a kiedy już się tak czułem, byłem bezsilny i w niczym nieprzydatny.
- Nie możesz się teraz tak załamywać, Sir Rhaegarze – Yoshito wpatrywał się we mnie tymi swoimi błękitnymi oczyma.
Przytaknąłem niemrawo przenosząc spojrzenie na księżniczkę, potrzebuje teraz odpoczynku.
~
Słońce już powoli wschodziło, a ja z Yoshitem ani na minutę nie zmrużyliśmy oka, cały czas bacznie czekaliśmy na to, kiedy księżniczka się obudzi. Minęło już naprawdę mnóstwo czasu, od kiedy ją znaleźliśmy, a co jeśli… już nigdy się nie obudzi? Nie Rhaegarze nie możesz w ten sposób nawet myśleć… musisz w nią wierzyć! Ale to było ciężkie do wyobrażenia… po moim czole cały czas spływał zimny, wywołujący u mnie drgawki pot. Yoshito już się nawet poddał z tym, żeby mnie ogarnąć i przywrócić do pionu, nic na mnie nie działało i nie potrafiło wpłynąć. Z nerwów zacząłem aż chodzić w kółko tak, że trójka tępo stojących koników, cały czas śledziła mnie swoimi ogromnymi oczyma.
- Widzę, że się chyba martwisz… - na dźwięk jej ochrypłego, słabego głosiku odwróciłem się zszokowany.
Drugi rycerz już przy niej siedział jak taki piesek z pochyloną głową, ja sam uklęknąłem na jedno kolano.
- Pani… twoje zachowanie było… Naprawdę nieodpowiedzialne! Powinnaś nam od razu powiedzieć, że jesteś ranna. Proszę, myśl trochę o swoim zdrowiu – pokręciłem głową zrezygnowany , jednak kiedy tylko na mnie nie patrzyła, delikatnie się uśmiechnąłem.


(Łeee, Rona albo mój nju bff Yoshito?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz