wtorek, 24 maja 2016

Od Catherine - Do Rhaegar'a

Jak każdego dnia wstałam jeszcze przed wschodem słońca, ubrałam się w swój uniform
pokojówki. Starałam się robić to jak najciszej by nie zbudzić reszty dziewcząt z dormitorium, prawdopodobnie mi się to udało, jednak nie zamierzałam stać tam i patrzeć się na każdą z nich po kolei doszukują się oznak budzenia się. Przeszłam się trochę po zamku chcąc rozprostować nogi, oraz odrobinę się rozgrzać, choć wiosna powoli chyliła się ku końcu poranki bywały chłodne. W cieplejsze dni z chęcią wychodziłam na zewnątrz, jednak w takie jak te musiały mi wystarczyć korytarze zamku. Nie przepadałam za zimnem, więc z chęcią zdecydowałam się już wracać, i nawet dobrze, że tak zrobiłam, ponieważ gdy byłam znów w pokoju nikt już nie spał. Większość dziewcząt miało stałe zajęcia, więc wiedząc gdzie mają się udać i co robić zaczęły się zbierać, lecz nieliczne - jak ja - codziennie, albo prawie codziennie, robiły inną rzecz. Nie przeszkadzało mi to, ponieważ w monotonny tryb dnia nie był dla mnie stworzony. Chociaż w niektórych momentach chętnie zamieniłabym się z innymi, zadania dostawałam naprawdę różne, od tych najgorszych oraz najtrudniejszych do tych najłatwiejszych. Dzisiejszego dnia jednak los się do mnie uśmiechnął, i pierwsze co musiałam zrobić było zaniesienie II księżniczce śniadania, oraz rozpaleniem kominka w jej pokoju. Takie rzeczy to ja mogłam robić codziennie.
W pierwszej kolejności, co raczej jest logiczne, udałam się do kuchni. Nie śpieszyłam się,
jednak również nie szłam odliczając każdy krok po kolei, w końcu dzień dopiero nastał, a księżniczka, o ile dobrze wiedziałam, dopiero wróciła z wyprawy, więc bardzo prawdopodobne było to, że jeszcze spała. Zabrałam tacę z jedzeniem wysłuchując przy tym miliona komentarzy na temat swoich włosów, które ponoć powinny zostać związane, oraz że przyszłam jako ostatnia, więc raczej mi się nie śpieszyło. Po części mieli rację, jednak księżniczka raczej wolałaby jeść ciepłe jedzenie gdy się obudzi, a nie zimne - przyniesione wcześniej. Mimo wszystko zdecydowałam się czym prędzej jej to zanieść, w końcu w przyszłości chciałabym znów móc wykonywać tego typu zadania.
Najciszej jak potrafiłam weszłam po pokoju II księżniczki otwierając drzwi kluczem, który
dostałam przy rozdzielaniu zadań. Położyłam srebrną tacę na stoliku i od razu zajęłam się kominkiem obok którego (na moje szczęście) były już przygotowane drwa na opał. Trochę mi zajęło rozpaleniem ognia, po czym miałam lekki problem z wyprostowaniem się, gdyż moje plecy bolały niemiłosiernie.
Światło rozjaśniło pokój, a moje spojrzenie przeniosło się na śpiącą smacznie
księżniczkę. A raczej chciałabym by tak było. Na łóżku zamiast dziewczyny leżał srebrnowłosy mężczyzna, a dokładniej mówiąc - rycerz. Niekiedy widziałam go ćwiczącego, i zafascynowały mnie jego umiejętności, zapamiętałam wtedy kolor jego włosów i jedynie dzięki temu byłam w stanie go teraz poznać. Gdyby był tu ktoś inny mógłby uznać go za zwykłego pijaczynę (gdyż alkohol było czuć od niego na odległość), który w jakiś niesamowity sposób wyminął straż i dostał się do tego pokoju…
No cóż zdecydowanie nikt nie przygotowywał mnie co robić w takiej sytuacji co należy
robić, więc pozostało jedno. Obudzić rycerza i dowiedzieć się gdzie jest II księżniczka. Przydałoby się tu również posprzątać po jegomościu… Szybkim krokiem udałam się do łazienki tuż obok, nabrałam w dłonie zimnej wody (której i tak było niewiele) i czym prędzej wróciłam do wcześniejszego pomieszczenia wylewając ją rycerzowi na twarz. Reakcja była natychmiastowa, choć niezbyt wielka. Mężczyzna otworzył szeroko oczy i spojrzał na mnie wyraźnie zaskoczony.
Gdzie jest księżniczka?... Sir. - Stanęłam w pewnej odległości w obawie przed reakcją rycerza polanego wodą, jednak patrzyłam na niego twardo domagając się odpowiedzi.

(Rhaegar?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz